poniedziałek, 21 października 2013

UWAGA !

EJ LUDZIKI MOJE KOCHANE ... PRZYCHODZĘ Z DOBRĄ (DLA NIEKTÓRYCH) I ZŁĄ (DLA NIEKTÓRYCH) WIADOMOŚCIĄ.
WIĘC .. PRZECHODZĘ DO RZECZY ... W POPRZEDNIM TYGODNIU MIAŁAM NA PRAWDĘ ZAWALENIE GŁOWY .. W SAM PIĄTEK PISAŁAM PK Z NIEMIECKIEGO GOŚCIU Z CHEMI PYTAŁ PISAŁAM PK Z CZASÓW Z ANGOLA I WYPRACOWANIE RÓWNIEŻ NA ANGOLA O SOBIE PO CZYM JESZCZE PISAŁAM SPRAWDZIAN Z NAPOLEONA JAK SIĘ DOMYŚLACIE Z HISTORII .. I NA PRAWDĘ CHCIAŁAM COŚ NAPISAĆ W WEEKEND, ALE NIE MOGŁAM PONIEWAŻ RODZICE ZABRALI MI TELEFON Z INTERNETEM  A DO KOMPUTERA NIE MIAŁAM DOSTĘPU (HASŁO ;/)
A NA DODATEK MAM DO PRZECZYTANIA KRZYŻAKÓW A JESTEM DOPIERO W POŁOWIE ... A TO NA ŚRODĘ WIĘC TEGO .... MUSZĘ STRESZCZAĆ DUPĘ, BO BĘDZIE GOŁA PAŁA W DZIENNIKU ... ALE NA SZCZĘŚCIE JUTRO WYWIADÓWKA WIĘC .. MOŻE NIE BĘDZIE AŻ TAKIEJ LIPY .. W KAŻDYM BĄDŹ RAZIE PRZECHODZĘ DO SEDNA SPRAWY.....


DO KOŃCA PAŹDZIERNIKA NIE ZDOŁAM NICZEGO DODAĆ, A CO DOPIERO NAPISAĆ. A POZA TYM JESZCZE MAM WYCIECZKĘ DO WAWY 29 I RACZEJ NIE BĘDĘ W MIARĘ OGARNIĘTA, ŻEBY COŚ DODAĆ .... A TYM BARDZIEJ W HALOWEEN CZY JAK SIĘ TO PISZE ... JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM I NA PRAWDĘ NIE GNIEWAJ SIĘ NA MNIE JULKA, ŻE TYLKO TY PISZESZ :C .. NA PRAWDĘ BYM CHCIAŁA COŚ NAPISAĆ, ALE JUŻ I TAK LEDWO CO WYPROSIŁAM 30 MINUT NA KOMPUTERZE U RODZICÓW ;CCCC

MAM NADZIEJĘ, ŻE MNIE ZROZUMIECIE :*

Niall

Dedykacja dla Magdy.
 Przyjemnego czytania Kochana ☀ 



 - Uśmiechnij się mała. - powiedział szeptem Niall. Ja zaś zakrywałam się jak najmocniej poduszką. Nie chciałam ,żeby ten wariat mnie nagrywał. Dopiero co wstałam i wyglądałam pewnie jak zoombie. 
- Skarbie proszę! - zaśmiałam się na co blondyn wyłączył kamerę. - Kocham cię - mruknęłam i wyszłam z łóżka.
- Dokąd idziesz?
- Umyć się. Nie tęsknij za mocno - powiedziałam i poszłam dalej wzdłuż korytarza.
- Też cię kocham! - krzyknął, na co jeszcze mocniej się zaśmiałam. 

~~

- Wykąpana? -zapytał chłopak leżąc w łóżku.
- No pewnie - westchnęłam i położyłam się koło niego.  - Co robisz?
- Oglądam zdjęcia. Chcesz oglądać ze mną? 
- To są te zdjęcia sprzed trzech lat , gdy byliśmy nad jeziorem?
- Tak -powiedział i zrobił słodką minę.
- Boże jaką miałam fryzurę! I te zę... - nie dokończyłam bo zaczął dzwonić telefon Niall'a. Chłopak zrobił zmartwioną minę i po chwili odebrał. Nerwowo się podniósł z miejsca i usiadł na brzegu łóżka.
 - Skarbie.. - dotknęłam lekko jego ramienia. 
- Okej.. zaraz będę. - mruknął i się rozłączył.  - Kochanie.. pożar w lesie. Cholernie się rozprzestrzenił. Muszę tam jechać.. - Auć. *
- No dobrze - mruknęłam niezadowolona. Skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam wiercić się na łóżku.
- Kocham cię słońce. -powiedział i mnie pocałował. - Bardzo.. Wrócę niedługo.

~ zmiana narracji z 1 os, na 3 ~

   Na miejsce przybył Niall i reszta strażaków. Nikt nie żartował. Pożar był ogromny i przerażający. Wszędzie stało kilkanaście wozów strażackich.A wokoło latało kilka helikopterów zrzucających wodę. Wszyscy pomagali. 
- Horan, Irvis i Konrad do helikoptera. Spróbujemy ugaszać to od środka. - powiedział stanowczo dowódca. - Powodzenia panowie. - westchnął i ruszył dalej pomagać w ugaszaniu.

     Czegoś takiego Niall nie widział jeszcze nigdy. Wielki las i mnóstwo ognia. Chłopak westchnął szybko , po czym założył na głowę kask ochronny. 
- Podłączajcie węże! - krzyknął i złapał jeden z nich, po czym mocno go przeciągnął, aby mieć lepszy dostęp do ognia.  
    Wokoło biegało już kilkanaście innych strażaków. Każdy wkładał w to mnóstwo serca. Niall nie był przyzwyczajony do takich widoków. Zwykle ugaszał niewielkie pożary w domach. Był przecież taki młody. Bez żadnego większego doświadczenia.
- Na trzy puszczamy wodę. - krzyknął dowódca, a strażacy stanęli przy wężach. - 1...2...3 !

    Woda poleciała. Każdy próbował, ale ognia było za dużo. W końcu zaczęło brakować wody.
- Wracamy! - ktoś krzyknął, na co wszyscy zaczęli zawracać. Nagle Niall się odwrócił. 
- Tam ktoś jest! 
- Nie wejdziesz tam Niall! Spalisz się!
- Po to chyba jesteśmy strażakami tak? Żeby ratować życie! - warknął i ruszył do ratunku. 
- Wracaj! 
- Pomóżcie mi! - krzyknął bezradnie. Ale nikt mu nie ruszył z pomocą. 

     Chwila moment i chłopak przebiegł przez ogień i znalazł się przy ofierze. 
- Wszystko w porządku?
- Dziękuję - szepnął. Niall'owi tylko tyle wystarczyło. - Teraz musimy być szybcy. Damy radę, musi pan znaleźć w sobie tą siłę - powiedział blondyn. - Ruszamy. 

    Obaj wyszli z ognia. Ale było za późno. Helikopter już wystartował. 
- HEEJ! - krzyknął. Niestety nic mu to nie dało. Posadził ofiarę na ziemi i próbował zwrócić uwagę kolegów. Nagle usłyszał dźwięk łamanego drewna. Zdążył się tylko odwrócić by zobaczyć sosnę spadającą prosto na niego. Ostatnie o kim pomyślał, była [T.I]..

~~
    
      W wiadomościach i radu mówili tylko o tym pożarze. Tak strasznie się bałam. Chodziłam po domu bez celu i błagałam wszechświat o to , by mój ukochany był cały i zdrowy.  Nagle usłyszałam telefon. W ułamku sekundy znalazłam się przy nim.
- H-halo? - zapytałam.
- [T.I.] [T.N.] ? 
- Tak, to ja.
- Mam dla pani przykrą wiadomość. Niall nie wrócił z nami.. - On nie wrócił. Co? Nie.. to nie prawda. Za chwilę pewnie usłyszę jego śmiech i okaże się ,że to tylko jeden głupi żart. Ja się na niego obrażę, ale nic mu nie będzie. Nie.. to nie możliwe... 
   
     Gdy to do mnie dotarło , upadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Tak bardzo chciałam go jeszcze raz zobaczyć.. 





       Przecież jeszcze dzisiaj rano był ze mną. Całował mnie. Obiecał ,że wróci. Dlaczego mi to zrobił.?
Przestałam liczyć czas. Minuty po prostu mijały. Nie wiem skąd miałam tyle łez w organizmie, ale nie mogłam przestać płakać. Straciłam swój sens życia.

     Tom, najlepszy przyjaciel Niall'a obiecał przyjechać osobiście i złożyć kondolencje. Gdy usłyszałam trąbienie i warkot silnika, wyszłam z domu. Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego ,że byłam cała czerwona i zapłakana. Padał deszcz, gdy wyszłam na próg. Widziałam jak z samochodu wysiadają po kolei strażacy. Stali jeden koło drugiego, kiedy nagle wyłonił się jeszcze jeden. Moje serce stanęło. Momentalnie zaczęłam się śmiać. Szybko zbiegłam ze schodów i pobiegłam w jego kierunku. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam po przytulać.
     Gdy ochłonęłam przycisnęłam swoje usta do jego. 
- Myślałam ,że już nie wrócisz.. - mówiłam zapłakana.
-  Zawiodłem cię kiedyś? 
- Dlaczego Tom ..?
- Po tym jak dowiedziałem się , co zrobili chłopaki, natychmiast tam wróciłem. Niall żył. Zadzwoniłem po pomoc i wrócili. Udało się - westchnął zadowolony przyjaciel. 
- Dziękuję - powiedziałam ze łzami w oczach, po czym wróciliśmy z Niall'em do domu. 
- Kocham Cię słońce. 
- Nigdy mnie już tak nie strasz dobrze?
- Obiecuję. - mruknął i ponownie mnie pocałował. 

----------------------------------------------------------------
Przypisy : 
* Niall w tym imaginie, jakby ktoś nie zauważył, to jest strażakiem. A one direction nie istnieje.
Przepraszam za opóźnienie <3

Kocham, -K ;*

czwartek, 17 października 2013

Louis

Imagin dedykowany Paulinie ;) 
Miłego czytania skarbie ;*









      Znowu zrobiło się biało. Całe miasto pokryte było cudowną pierzynką delikatnego, ale zimnego śniegu. Piękna pora dla dzieci. Lepienie bałwanów, bitwa na śnieżki i robienie aniołków. 
     Można powiedzieć ,że zachowywałam się jak takie dziecko. Bynajmniej pragnęłam tego najbardziej na świecie. Ten rok musiał być dla mnie wspaniały. Chciałam się czuć szczęśliwa , a skoro to mi bardzo pomagało, to czemu nie?

   Nikomu nie życzę przeżyć tego , co ja przeżyłam w tamtym roku. Depresja nie jest niczym wspaniałym. Ciągły smutek i brak wsparcia to coś, co spotyka ludzi zagubionych. Takich jak ja. No może nie teraz , ale rok temu .. owszem. Przez jedną głupią miłość straciłam tak wiele. Powinnam nienawidzić zimy, ale tamte zdarzenia tylko mnie wzmocniły. Przejrzałam na oczy i zobaczyłam  ,że ta pora roku nie musi być wcale taka okropna.
     Codziennie po lekcjach szłam z dwoma najlepszymi przyjaciółkami do parku i urządzałyśmy bitwę na śnieżki, po której kończyłyśmy całe mokre. Zwykle wracałyśmy do mnie do domu i uczyłyśmy się, a potem one wracały do domu, a ja miałam czas na wypicie cieplutkiej herbatki.
   
     Tego dnia jednak obie nie przyszły do szkoły i nie miałam z kim urządzać mojej zabawy. Poszłam więc na miasto. Kroczyłam po cudownie oświetlonych uliczkach miasta. Magii dodawało im jeszcze to ,że na dworze było już ciemno. Przeszłam przez kolorowy rynek do mojej ulubionej kawiarni. Usiadłam jak zwykle przy stoliku najbliżej okna i poprosiłam o ciepłą herbatkę i kremówkę. Liz, kelnerka , która zwykle przyjmowała moje zamówienie uśmiechnęła się do mnie ciepło i odeszła zrobić zamówienie. Siedziałam sama z włączonym telefonem, na opowiadaniu, które w tym momencie czytałam. Do kawiarni wchodzili ludzie i wychodzili. Nawet nie zauważyłam , kiedy zaczęło się robić tłoczno. Skończyłam pić już swój trunk i chciałam go więcej, więc wstałam z miejsca i zaczęłam się przeciskać do lady. Po złożeniu zamówienia wróciłam do swojego stolika, ale on już był zajęty. 
- Przepraszam bardzo. -mruknęłam do faceta siedzącego na kanapie. - To mój stolik. Nie widzi pan mojej torebki? 
- Najmocniej przepraszam jaśnie pani. -mruknął widocznie rozbawiony moim zachowaniem.
- Bawi cię coś? -warknęłam już naprawdę wkurzona. 
- Wybacz, po prostu się nie złość.
- W pańskim towarzystwie trudno o to..
- Nie mów do mnie takim oficjalnym tonem. Jestem Louis. 
- A ja wychodzę. - powiedziałam, po czym chwyciłam torebkę. Podeszłam do wieszaka i zabrałam swój płaszczyk. - Miłego dnia życzę. -ponownie warknęłam i oddaliłam się od niego. Wzięłam swoją zamówioną herbatę i wyszłam z pomieszczenia. 


     Wtedy po raz pierwszy spotkałam Louis'a. 

~~

    Minęło kilka dni od czasu tamtego dnia i już dawno zapomniałam o tamtej sytuacji. Tego dnia szłam z przyjaciółkami do galerii. Zbliżały się święta i  trzeba zacząć kupować już jakieś drobne prezenty. 
    Postanowiłyśmy przejść się przez rynek i przy okazji oddać parę rzeczy dla potrzebujących pod wielką choinkę. Odłożyłyśmy starannie zapakowane prezenty i skierowałyśmy się do centrum handlowego, kiedy usłyszałam z tyłu siebie głośny krzyk i śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam znaną sobie osobę. Chłopak biegał po rynku z dużo młodszym od siebie dzieckiem. Louis krzyczał coś w stylu "Kevin wracaj!" albo " Widzisz tam? To są nasi przyjaciele" . Zachowywał się jak dziecko, ale mi to nie przeszkadzało, bo wiedziałam ,że zachowuję się dokładnie tak samo, gdy mam taką ochotę. Jak szaleć , to na całego. Żadnych ograniczeń.

   Przyjaciółki chichotały na jego widok, ale nie odezwały się słowem. Szłyśmy coraz szybciej, aby znaleźć się już w galerii. Ostatni raz się obejrzałam i spotkałam jego spojrzenie. Uśmiechnął się do mnie bez krępacji i znowu zaczął biegać. 

~~

    Była to środa , kiedy Ann zadzwoniła do mnie z płaczem. Szczerze to ledwo co zrozumiałam z jej monologu. Mówiła i płakała. Zaproponowałam jej ,żeby u mnie spała. Obiecała ,że przyjedzie niebawem i żebym kupiła lody. Westchnęłam z niezadowoleniem i wstałam z cieplutkiego łóżka. Nie było to dla mnie zbyt wygodne , ale musiałam się przejść do sklepu po te lody. W końcu moja przyjaciółka cierpiała. Zeszłam na dół i po poinformowaniu mojej mamy, że wychodzę  i ubraniu się w cieplutkie, zimowe rzeczy wyszłam z domu. Do sklepu nie miałam daleko. Mieszkałam na takim osiedlu, gdzie wszystko było blisko i naprawdę dobrej jakości. Weszłam do ciepłego sklepu i od razu skierowałam się do lodówek. Wybrałam kilka pudełek Grycan'ów i skierowałam się do lady. 
- Witaj [T.I] ! - uśmiechnęła się pani Jason. 
- Dzień dobry. 
- Pytał się o ciebie dzisiaj jakiś chłopiec. - powiedziała nieco ściszonym głosem. Nie powiem zdziwiła mnie 
- Czy wie pani, jak się nazywał?
- Niestety. Był tutaj, gdy wracałaś ze szkoły. Zapytał tylko jak się nazywasz. 
- Oh, dziękuję ,że mi pani powiedziała. - uśmiechnęłam się . - Wesołych świąt pani Jason !
- Nawzajem słonce! 

     Kto do jasnej cholerki mógł o mnie pytać ?

~
- Cześć. 
Momentalnie odwróciłam się , a przede mną stanął wysoki chłopak. Momentalnie spojrzałam na jego twarz. Mogłam się tego spodziewać. To ten Louis.
- Jestem zajęta. - powiedziałam, po czym ponownie zaczęłam gapić się na mój telefon. 
- Właśnie widzę. - mruknął wesoło. - Słuchaj, nie wiem czy zauważyłaś ,ale tu panuje tłok. Nie mam gdzie usiąść i ...
- Prześladujesz mnie. - westchnęłam ściągając z drugiego fotela swoją torebkę. - Siadaj. 
- O , czyli jednak masz serce. - szepnął sam do siebie, ale usłyszałam to.
- Wiesz, nie chcę ,żebyś myślała ,że cię prześladuję.
- Ja..
- Po prostu coś mnie ciągnie do ciebie. Może to jest ta świąteczna magia. To jest takie dziwne, bo nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułem. 
- Magii? -zapytałam z uśmiechem. 
- Chciałabyś się ze mną umówić? 
- Jak odmówię , to nadal mnie będziesz prześladować prawda? - zaśmiałam się.
- Raczej tak.
- Więc zgoda, ale nie rób sobie nadziei. 
- Cokolwiek pomoże ci spać w nocy skarbie. 
- Więc?
- Więc co?
- Gdzie pójdziemy?
- Będzie impreza na Westson Street za tydzień. Świąteczna oczywiście. 
- To nie jest przy tym domu dziecka?
- To tam. 
- Więc do zobaczenia w ?
- Piątek. 
- Informacje napiszesz mi sms'em. - powiedziałam, po czym podałam mu swój numer. - Wesołych świąt Louis.
- Nawzajem [T.I]. - moment. Nie przedstawiałam mu się. Czyżby to on był wtedy w sklepie?

~~

- Jak tu pięknie! -zaśmiałam się widząc tak cudownie ozdobioną salę.
- To wszystko zrobiły dzieci. Utalentowane prawda?
 - Bardzo. Louis? Przed świętami widziałam cię na rynku z ..
- To mój przyjaciel z domu dziecka. Wymknął się stąd i chciał zobaczyć miasto. Nie mogłem mu odmówić. - westchnął. Masz bardzo dobre serce. 
- Mogę prosić? - zapytał , gdy odłożyliśmy swoje płaszcze. 
- Oczywiście -uśmiechnęłam się. 
    Po chwili wirowaliśmy w rytm muzyki. Nigdy bym nie pomyślała ,że ten człowiek był taki rozrywkowy. Wędrowaliśmy po całej sali , tańcząc jak szaleni. W końcu przyszedł czas na wolną piosenkę. Szczerze to dziwnie mi było tak z Lou, ale nie było aż tak źle. Nagle chłopak zaczął się uśmiechać bez powodu. 
- Co jest? -zapytałam zdezorientowana. Louis podniósł głowę, a ja poszłam jego śladami. O.mój.Boże. Jemioła. Nie zdążyłam zareagować, gdy chłopak dotknął swoimi ustami moje. Miałam dwa wyjścia. Stać nieruchomo i czekać ,aż skończy, albo dać się ponieść emocjom i zmienić swoje życie. Nie musiałam długo się zastanawiać. Szybko oderwałam się od chłopaka. Spojrzał na mnie zaskoczony i zawiedziony? Popatrzyłam w jego piękne błękitne oczy. Spuścił wzrok i chciał się oddalić, ale złapałam go jedną ręką za nadgarstek, a drugą położyłam na jego karku. Szybko zbliżyłam swoją twarz do jego i ponownie złączyłam nasze usta. Tym razem pewnie i bez krępacji. 
- Wesołych świąt - westchnął i uśmiechnął się. 
- Najlepsza zima w życiu - powiedziałam. Chłopak zaczął się śmiać, po czym złapał mnie za rękę i pobiegliśmy do grupy dzieciaków z sierocińca, z którymi tańczyliśmy do baaardzo późna. 

A podobno zima to taka okropna pora roku... Spójrzcie na to z innej perspektywy. I nie bójcie się uwolnić w sobie dziecinność. Bo w takim przypadku to najlepszy lek na smutek ;*



Xoxo, Kath. 

wtorek, 15 października 2013

Zayn cz 5.





A teraz mam dla was kolejną część Zayn'a 


~~

- Co masz na myśli mówiąc ,że ona wam zniszczyła życie? -zapytałam niespokojnie. Coraz bardziej się bałam. Czy to możliwe ,że Perrie była kimś złym? Co prawda widziałam ją tylko dwa razy w życiu, przez kilka sekund.. Wydawała się normalną nastolatką. Czyżby pozory znowu mnie zmyliły? Patrzyłam na przemian na Liam'a i na jego dziewczynę. Oboje się przez chwilę zastanawiali nad czymś. 
- Przepraszam.. - mruknęła cicho. - Nawet się nie poznałyśmy. Jestem Clarie.
- Ja [T.I]. - powiedziałam cicho, nie wiedząc jak się zachować przez tą zmianę tematu. 
- Wiem.. - westchnęła. - [T.I.] złap mnie za rękę. - wyszeptała. Niepewnie wstałam i podeszłam do łóżka dziewczyny. Spojrzałam szybko na Liam'a. Wykrzywił twarz w bólu, gdy delikatnie chwyciłam dłoń dziewczyny. - Czujesz ją prawda? -zapytała spokojnie. Kiwnęłam lekko głową. - Ja nic nie czuję. Widzę ,że mam ręce, ale czuję się , jakbym ich nie miała. 
- Ja.. 
- Dwa lata temu mieliśmy koncert w jednym z kubów. Poprosił nas o to nasz stary przyjaciel. Bawiliśmy się tam jak nigdzie indziej. Wydawało się ,że to będzie najlepsza noc w naszym życiu. Hm.. Obiecałem Clarie ,że nie wypiję ani kropelki ,żebyśmy mogli bezpiecznie wrócić. Wracaliśmy tuż przed świtem. Drogi były puste. Ona pewnie tez tak myślała. Jechała z prędkością przynajmniej 150 km/h , środkiem drogi. Nie miałem szans jej wyminąć. - powiedział Liam. Patrzyłam się na niego z przerażeniem. To wszystko przez nią? Przez nią Clarie już nigdy więcej nie poczuje ziemi? 
- Masz pewność ,że to na pewno ona? 
- Do końca życia.. - westchnął i wziął głęboki oddech. - Jej roześmiana twarz w momencie zderzenia... - mówił obniżonym głosem, jakby walczył ze sobą ,żeby się nie rozpłakać. - Do końca życia będzie mnie prześladować w pamięci. 
- Ale.. jak ona ma jeszcze czelność spotykać się z Zayn'em?! -spytałam oburzona.
- Uwierz mi.. Od bardzo dawna się nad tym zastanawiam. 
- Przecież to jest chore! Dlaczego nie powiesz tego Zayn'owi?
- Nie bądź naiwna [T.I.] - mruknął z pogardą. 
- Liam..- wyszeptała Clarie.
- Przepraszam... - westchnął. - Po raz pierwszy Zayn przedstawił nam ją pół roku po wypadku. Jej twarz.. wyraz twarzy.. widziałem w jej oczach ,że nie widzi mnie po raz pierwszy. - przerwał na chwilę. - Gdy poznaliśmy się wtedy na drodze.. Widziałem ,że mnie nie znasz. Nie widziałem tego w oczach Perrie.
- Twierdzisz ,że ona pamięta?
- Aż za dobrze. Ale co z tego, skoro Zayn i tak mi nie uwierzy. 
- Próbowałeś? - zapytałam. Nie odezwał się, więc uznałam jego milczenie za  odpowiedź. - Muszę już iść. Harry na mnie czeka. Miło było cię poznać Clarie. - mruknęłam. 
- [T.I].. czy mogę prosić cię  o ..
- Oczywiście. Nie odezwę się słówkiem. 


- I jak? - spytał Harry, kiedy do niego podeszłam. 
- Liam.. Nie chciał mi nic powiedzieć - skłamałam. - Zdenerwował się ,że rozmawiałam z Clarie.
- Przykro mi.
- Odwieziesz mnie do domu?
- Jasne. - powiedział i poprowadził mnie do swojego auta. - [T.I.] .. czy ty i Zayn.. czy jest coś pomiędzy wami? -spytał nieśmiało.
- Nie wiem. Znam każdego z was tak krótko...
- Rozumiem. Ale jakbyś chciała kiedyś.. no wiesz pogadać, to wal śmiało. 
- Zapamiętam. - powiedziałam.

    Reszta drogi minęła nam przyjemnie. Harry śpiewał piosenki lecące w radiu, a ja śmiałam się ze śmiesznych min, które przy tym robił.
- Robisz jutro coś ciekawego?
- Właściwie, to pracuję.
- Tak? A gdzie?
- Jestem ratowniczką na basenach.
- Oh, no to widzimy się jutro na basenach.- mruknął i pocałował mnie lekko w policzek. Wysiadłam z auta i przeszłam na drugą stronę ulicy, aby dojść do drzwi frontowych. Zaraz po wejściu, zostałam obrzucona pytaniami ze strony mojej siostrzyczki na temat tego, kim był ten chłopak, który mnie podwiózł. Nie chciałam jej nic, mówić. W końcu kim był dla mnie Harry? Czy mogłam go nazwać przyjacielem?  Skoro ani ja nie znam jego , ani on mnie. Nigdy nie zrobiłam dla niego niczego dobrego, a wydaje mi się, że podwiezienie do domu nie mogę uznać za przyjacielską, niezbędną pomoc.

     Następnego dnia obudziłam się w nieco gorszym humorze. W sumie mogłam się tego spodziewać. Moje życie to sterta problemów i nie powodzeń. Niestety jak się nazywa [T.I] [T.N] to trzeba się przyzwyczaić do tego ,że codziennie rano zadaje sobie pytanie "dlaczego moje przebranie halloween'owe jeszcze się nie zmyło? " , a potem dochodzi do mnie ta okrutna prawda. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i związałam włosy w kucyka.
- Wychodzę! - krzyknęłam, po czym zabrałam swoją torebkę i skierowałam się do garażu, aby wyciągnąć mój miętowy rower. Pospiesznie na niego wsiadłam i ruszyłam. Przedstawienie czas zacząć. 

~~

    jdhdjfhhcdsvhdf ♥

- A tu co się dzieje? -zapytałam zaskoczona, widząc jak kurierzy wnoszą do pomieszczenia gospodarczego skrzynie z jedzeniem w środku.
- Nie wiesz? -spytała Sam.
- Jasne ,że nie wie. Pracuje tu dopiero kilka dni -mruknęła do niej Chloe, po czym zwróciła się do mnie. - Dzisiaj wieczorem jest tu impreza. Wystąpi paru raperów, ogólnie zabawa nad wodą.
- Czyli wszyscy dzisiaj mamy "nocną" zmianę?
- Paul uzgodnił ,że podzielimy się na pół. Pierwsza połowa patroluje do północy, a druga do końca imprezy. Ty jesteś w tej pierwszej, więc po skończonej pracy ,możesz normalnie być tu na imprezie.
- Niech mi ktoś powie ,że nie ma fajnych szefów.. -mruknęłam zadowolona i napisałam sms'a do Nialla i Harry'ego o wieczorze. Kazałam im zabrać chłopaków. Miałam jedynie nadzieję ,że Zayn'a nie będzie, albo przynajmniej, że nie przyjdzie z Perrie.
     W sumie nie postanowiłam jeszcze co zrobić z moją wiedzą na temat tej blondynki. Najlepiej byłoby z nią pogadać o tym, albo raz na zawsze zamknąć ten rozdział. Mimo wszystko to jej wina, że Clarie nie może chodzić. Wszystko by było do zrozumienia , gdyby nie to ,że ona chodziła z Malikiem i nie wyznała mu prawdy. A może wyznała? Ale czy wtedy Zayn chciałby nadal z nią być? Skoro by wiedział, to dlaczego nie wspomniał nigdy  tym?
      Po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że chłopak nie ma o niczym pojęcia.
- [T.I.] ! - ktoś krzyknął, wyrwałam się z mojego świata i odwróciłam się. Przede mną stał wysoki , ciemnowłosy facet.  - Obiecałaś mi naukę pływania, pamiętasz? - mruknął drapiąc się w kark.
- Teraz jestem w pracy -syknęłam. - Poza tym nie sądzę ,że ta propozycja nadal jest aktualna. - warknęłam i odwróciłam się idąc w przeciwną stronę.
- Proszę, pogadaj ze mną.
- Po co?
- Nie dałaś mi wytłumaczyć..
- Daj sobie spokój. Zrozumiałam. Skoro tak bardzo chcesz się nauczyć pływać, to poproszę kolegę ,aby dał ci parę lekcji.  - powiedziałam i odeszłam. Dumna z siebie i niezależna.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

omomomom ^^
Sama się wkręciłam w tego imagina ;]]
Co sądzicie? 
Jeszcze tylko z 2 części i skończymy tego Zayn'a.
Mam już pomysł co do nowego ;D  Pytanie : z kim chcecie następnego ? (jednopartowiec)

Kocham , -K 

piątek, 4 października 2013

Harry część 2

Na początek przepraszam ,że ta część jest tak późno, ale w tygodniu nie miałam kiedy pisać. 
Za to teraz już jest ;)  Enjoy ♥

~~




     Mocno zacisnęłam powieki, gdy poczułam na skórze nieprzyjemne pieczenie. Syknęłam cicho, żeby nie zdenerwować jej jeszcze bardziej. Samantha z wielkim grymasem na twarzy oglądała rany na moim brzuchu i rękach. Nie odezwała się jednak ani słowem. Wiedziałam ,że to dla niej też trudne, ale nie mogłam z tym skończyć.
     Miałam wrażenie ,że kobieta chce wybuchnąć. Powiedzieć wszystko co sądzi o tym co robię. 
Jednak jej duma oraz wiedza ,że to i tak mi nic nie da, powstrzymywały ją. Westchnęłam głośno i zeskoczyłam z krzesła. Sam popatrzyła się na mnie pytająco, ale z jej ust nie wydostało się nawet najmniejsze słowo.
- Mam się iść pakować?
   Kobieta spuściła oczy ku dole i z wielkim zaciekawieniem przyglądała się swoim butom. 
- Rozumiem, że to odpowiedź. Za pół godziny mnie nie będzie.
- Nie wyrzucę cię. Nie mogłabym tego zrobić - westchnęła i zaczęła sprzątać zakrwawione gaziki.  Popatrzyłam się na nią jak na wariatkę. Jakim cudem na ta kobieta wytrzymuje moje zachowanie? - Powiedz mi tylko jedno.. dlaczego to robisz?
- Wiesz dlaczego.
- Ale już umiesz tak wiele. A ty ciągle trenujesz. Nie wiem...
- Trenuję by nie wyjść z formy. - bąknęłam, po czym usiadłam obok niej. - Dla niektórych ukojeniem jest heroina, nikotyna.. dla innych seks, a dla mnie walki.
- Bijesz się chociaż z dziewczynami?
- Czasami.. - mruknęłam zgodnie z prawdą.
- I pozwalają ci, jako kobiecie walczyć z mężczyznami?
- W tym nie ma znaczenia jaką masz płeć. 
- To wyjaśnia wygląd twojego ciała...
- Wiesz co te blizny dla mnie znaczą...

     Westchnęłam głośnio dotykając każdej blizny opuszkami palców. Odbicie w lustrze nie przypominało dawnej mnie. Niegdyś krótkie suche włosy, teraz były jedwabiście gładkie i idealnie długie. Dawniej smutne i zmęczone oczy, teraz błyszczały pożądaniem i nadzieją. Jedyne co zostało niezmienne to moje blizny. Jedna po drugiej. Były moimi pamiątkami. Niektórzy robili sobie tatuaże. Ja miałam swoją własną wersję tatuaży.

   Założyłam na siebie koronkową sukienkę z kwiecistym wzorem, sięgającą mi do połowy ud. Dobrałam jeszcze kilka dodatków i byłam gotowa. Do przyjazdu Harry'ego zostało jeszcze kilka minut. Już nie mogłam się odczekać ,żeby zobaczyć jego osobę. Doskonale wiedziałam,że nic więcej , oprócz seksu z tego nie powstanie. Mimo wszystko tak go pragnęłam. Całować go , dotykać.. Każda komórka mojego ciała chciała tylko jego. Co z tego, skoro on widział we mnie tylko kogoś do odstresowania się.
    Dziękowałam Bogu jedynie za to ,że z nikim innym się nie spotykał. To do końca złamałoby mi serce.

- O czym myślisz? -poczułam delikatny powiew przy prawym uchu. Gdy usłyszałam jego głos , mimowolnie przez moje plecy przeszły ciarki. Uśmiechając się delikatnie, odwróciłam się twarzą do niego.
- Nie słyszałam kiedy wszedłeś - mruknęłam, całkowicie ignorując jego poprzednie pytanie. No bo co miałabym mu powiedzieć? Myślałam o tobie i o tym ,że się zakochałam.
    Twarz chłopaka była spokojna, ale byłam przekonana ,że walczy ze sobą , aby się nie uśmiechnąć. Podeszłam do niego bliżej. Stanęłam na palcach, po czym pochyliłam się w jego stronę i delikatnie przywarłam swoimi ustami w jego. Nie musiałam długo czekać , aż odwzajemnił mój gest. Podniosłam lewą rękę i delikatnie wsunęłam ją w dolną partię włosów chłopaka z tyłu głowy. Chwilę potem usłyszałam zmysłowy pomruk.
- Skarbie.. jeśli natychmiast nie przestaniesz.. -mruknął obniżonym głosem. - To z moich planów nic nie wyjdzie, bo zedrę z ciebie tą sukienkę w kilka sekund. - dokończył. Odsunęłam się od niego i lekko się uśmiechnęłam.
- To chodźmy - westchnęłam i ruszyliśmy.

   Prowadził ochroniarz Styles'a, a on sam siedział obok mnie. Nie powiem, wolałam go mieć przy sobie. Czułam się bezpieczniej, kiedy chłopak z kręconymi włosami trzymał mnie za rękę i kiedy czułam ciepło bijące z jego ciała. W co ja się wkopałam? Doskonale wiedziałam, że Walker miała rację. Co z tego ,skoro to było silniejsze ode mnie?
- Jesteś dzisiaj bardzo zamyślona.. mam się martwić?
    Poczułam lekkie muśnięcie na policzku, wywołane jego ręką. Patrzył się na mnie z taką niepewnością.. Jakby się rzeczywiście martwił.. Ale to było niemożliwe. Ten człowiek nie znał takich uczuć. Doskonale o tym wiedziałam.
- Sama nie wiem co się dzieje.. spokojnie przejdzie mi. - mruknęłam.
- Coś wydaje mi się ,że potrzebujesz odprężenia. -westchnął i położył rękę na moim odkrytym udzie. Na ten gest wzięłam głęboki oddech i podniosłam oczy. Jego szmaragdowe oczy całkiem mnie przeszywały. Przełknęłam głośno ślinę, na co on się zaśmiał. - Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać..
- Taki już mój urok. - powiedziałam żartobliwie i odwróciłam głowę w stronę okna. Moje mięśnie się rozluźniły, ale w środku panikowałam. Tak bardzo go pragnęłam.. - Już jesteśmy? - zapytałam , gdy auto gwałtownie się zatrzymało. Spojrzałam na chłopaka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Gdyby nie to ,że jego mięśnie w przeciągu kilku sekund mocno się napięły, pomyślałabym ,że zasnął z otwartymi oczami. Wzrok mu pociemniał i wpatrywał się w jedno miejsce przed nami. - W..wszystko w porządku? - szepnęłam.
- Nie. Coś tu nie gra. Steve co się dzieje?
- Nie .. nie wiem.
- Posłuchaj -zwrócił się do mnie. - Wyjdę teraz, ale za moment wracam. Błagam cię, nie rób nic głupiego i nie wychodź z samochodu. - mruknął i szybko wyszedł z pojazdu. Obserwowałam jak przemieszcza się pomiędzy samochodami. Co tu się dzieje ?
- Panie Steve , czy jest pan w stanie określić dlaczego stoimy?
- Obawiam się ,że utknęliśmy w pułapce.. - mruknął.
- Co? Jak?
- Panienko, naprawdę nie wiem.
- Co z Harrym? Dlaczego on tam poszedł, Boże Steve każ mu wracać! -zaczęłam panikować.
    On mnie nie słuchał. Wpatrywał się w jeden punkt przed sobą. W Harry'ego. Chłopak odwrócił się na moment , po czym skinął w kierunku kierowcy. Ten natychmiast odpalił ponownie silnik i zaczął wycofywać, wjeżdżając przy tym na połowę chodnika.
- Steve! Stój! Co z Harrym.?!
- Panienko, Pan Styles wyraźnie kazał mi się stąd ewakuować.
- Nie! Jemu może się coś stać! - zaczęłam krzyczeć zanosząc się płaczem.
- Spokojnie. Znam Pana Styles'a nie od dziś. Da sobie radę. Ale .. obawiam się ,że z waszego spotkania nic nie wyjdzie dzisiaj. - mruknął. Nie słuchałam go zbytnio. Zastanawiało mnie jedynie co się do cholery przed chwilą stało?! Dlaczego Harry kazał nam wracać?! 

     Przez ostatnie kilka godzin próbowałam się dodzwonić do Harry'ego, ale za każdym razem słyszałam tylko okropny głos poczty automatycznej. Spędziłam czas na płakaniu i próbowaniu się nie martwić, ale słabo mi to wychodziło. Nie mogłam siedzieć w swoim mieszkaniu. Dlatego przyszłam do jego penthous'a. Myślałam ,że to mi pomoże , ale szczerze.. gówno mi to dało.
    O dziesiątej usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Ktoś wszedł. Zerwałam się z miejsca i ruszyłam do korytarzyka. W drzwiach stał mój wysoki partner. W tamtej chwili nie obchodziło mnie to ,że jestem tylko jego seks zabawką. Momentalnie się na niego rzuciłam i zaczęłam go przytulać. Syknął lekko , ale odwzajemnił mój gest. Nie musiałam długo czekać, na jego usta, gdyż po kilku sekundach czułam już ich smak.
- Nie sądzisz.. że zasługuję... na wyjaśnienia? -powiedziałam między pocałunkami.
- Wkrótce - mruknął i podniósł mnie tak ,że owinęłam nogi wokół jego bioder. - Teraz muszę ochłonąć. - dopowiedział i przeniósł nas na łóżko.

~~

- Co się stało dzisiaj na drodze? - szepnęłam bawiąc się jego włosami na klatce piersiowej.
- Samobójca.
- Dlaczego nie wróciłeś do auta?
- Bo ..
- Harry .. - wyszeptałam patrząc się prosto w jego oczy. - Nie bój się mi zaufać - mruknęłam i znowu przeniosłam wzrok na jego pierś.
- Znałem tego człowieka.
- Oh, przykro mi.
- Nic mi nie jest.
- Ale..
- Jesteś zmęczona? -przerwał mi zanim cokolwiek dopowiedziałam.
- Trochę, ale dam radę.
- Śpij księżniczko. Przepraszam ,że dzisiaj nic nie wyszło z naszego spotkania. -mruknął i pocałował mnie w czubek głowy.
- Zostaniesz ze mną? - westchnęłam niezadowolona z tego ,że nie chce ze mną rozmawiać.
- Leżysz w moim łóżku.
- Nie ważne.
- Zostanę. Śpij..

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jeszcze taka notka. Przepraszam , bo spieprzyłam to.
za wszelkie błędy przepraszam, ale śpię żywcem. 

Imagin jest ugh... życzcie mi Powodzenia Julia ;))


środa, 2 października 2013

Zayn :*

Powiem szczerze, że natchnęło mnie ... po tym jak byłam dzisiaj w szpitalu ... zdjęli mi szynę, więc znowu mogę pisać :( akurat z tego nie jestem do końca zadowolona, ale cóż .. wkurzało mnie już to, że nie mogę robić większości rzeczy. Taki pisany na szybko, więc się na mnie nie gniewajcie pliis :*













  Białe ściany, biała podłoga, białe okna były jedynymi rzeczami, które widziałem od kilku dni. Byłem na skraju wyczerpania.  Leżąc podłączonym do kroplówki zdajesz sobie sprawę z wielu rzeczy. Szkoda, że nie pomyślałem o tym wcześniej, zamiast pakować się w odwodnienie organizmu. Gdy dowiedziałem się,  że Margaret jest ze mną tylko dla pieniędzy i sławy stoczyłem się fizycznie, jak i psychicznie. Byłem pozbawiony jakichkolwiek chęci do życia.
A jednak coś,  a raczej ktoś wyciągnął mnie z tego błędnego koła i na nowo poczułem chęć życia,  chęć do bycia lepszym.  Anne była pielęgniarką, która się mną zajmowała podczas mojego pobytu w szpitalu. Była urocza i bardzo miła.  Lubiła ze mną rozmawiać na różne tematy. Często zostawała u mnie w pokoju pod pretekstem pilnowania mnie bym pił i jadł. Była opiekuńcza w stosunku do mnie. Ideał dziewczyny.  Mój ideał.




-Hej, Zayn. Co tam u ciebie? - pewnego ranka zawitała do mnie Margaret. Była ubrana w brązowy płaszcz sięgający jej do kolan. Spiorunowałem ją wzrokiem i nic nie odpowiedziałem.  Cały strach, smutek i gorycz wróciły do mnie ze zdwojoną siłą.  Byłem bezradny. Chciało mi się płakać,  ale zostałem przy niewzruszonej minie, by nic po sobie nie poznać.
-Przepraszam za to, że żyłeś w błędzie,  ale byłeś taki szczęśliwy.  Nie chciałam cię zranić. Ale.. ale to przyszło tak niespodziewanie.  Musiałam ci powiedzieć,  bo bolało mnie, że Cię okłamywałam przez cały czas- dziewczyna zaczęła płakać,  a ja nie wiedziałem co mam zrobić.  Podniosłem rękę by jej dotknąć,  jednak gdy dzieliły mnie centymetry od jej skóry zauważyłem jak Anne stoi w drzwiach i patrzy na zaistniałą sytuację. Nie mogłem tego zrobić.  W jakiś dziwny sposób wydawało mi się,  że w ten sposób zranię Anne. A tego bym przecież nie chciał, bo tylko ona mi tutaj została... no i może chłopacy.
-Mi też jest przykro, że to zrobiłaś,  ale czasu nie cofniesz, a mojego złamanego serca nie naprawisz - przez cały czas wpatrywałem się w dziewczynę stojącą w drzwiach. Ona odwzajemniała moje spojrzenie, a przeze mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Kąciki moich ust lekko się uniosły, kiedy dziewczyna weszła do pokoju. Podeszła do biurka stojącego przy oknie i wzięła z niej jakąś stertę kartek.
- Wydaję mi się, że nie ma tu pańskiego nazwiska panno Margaret, więc jeżeli nie chce być pani wyprowadzona przez ochronę, proszę jak najszybciej opuścić ten pokój - Anne przejrzała listę i spojrzała na Marg. Ta jedynie pokiwała zdezorientowana głową i szybko opuściła pomieszczenie.
- Dziękuję - wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej.
- Nie ma za co. To mój obowiązek - uśmiechnęła się do mnie szeroko i usiadła na swoim stałym miejscu - jak tam się dzisiaj czujesz ?
- Jest coraz lepiej - odwzajemniłem uśmiech i lekko poprawiłem się na swoim miejscu.
- Jesteś moim ulubionym pacjentem i trudno będzie się z tobą rozstać - spojrzałem się na nią,  jednak ona patrzyła się w jakiś punkt przed sobą.
- Mnie też będzie trudno się z tobą rozstać - szczerze przyznałem.


Dni mijały nieubłaganie szybko, a stan mojego zdrowia coraz bardziej się poprawia. Dzisiaj miałem wyjść ze szpitala. To był chyba najgorszy dzień w moim życiu.  Anne stała się dla mnie najbliższą osobą. Mógłbym powiedzieć,  że jest moją przyjaciółką.  Jednak czułem do niej więcej niż przyjaźń.  Była cudowna. Miała taki piękny uśmiech i charakter. Była idealna w każdym calu.


- To chyba czas się pożegnać - Anne podeszła do mnie z kartą wypisu.
- Tak, raczej tak - wziąłem od niej kartkę i przełożyłem torbę przez drugie ramię.
- Choć, Zayn. Już wszyscy na ciebie czekają w domu - Louis dotknął mojego ramienia i lekko je potarł.
- Idź już do samochodu. Dogonię cię - nawet nie spojrzałem na swojego przyjaciela, ponieważ nadal moje oczy były zwrócone w kierunku dziewczyny.
- To do zobaczenia - mocno ją przytuliłem, jednak czułem niedosyt. Odsunąłem się na chwile i spojrzałem, że jest lekko zdezorientowana.
- A to, za to .. - zanim skończyłem wbiłem się w jej usta.  Złapałem ją w biodrach i przyciągnąłem jak najbliżej mogłem - że się  w tobie zakochałem.
- Ja w tobie też.
















________________________________________

ELOOOO XD PPRZEPRASZAMZE TAK DLUGO NIC NIE DODAWALAM ALR MACIR U GORY WWYTLUMACZENIRXD . WWIEMZR PISZR POD NOTKA KOSZMARNIE ALE MOJ SLOWNIK JEST DO BANI WIEC DO NIEGO SKLADAJCIE SKARGI I ZAZALENIA ! TAK WIEC DZIEK
E jeszcze raz xd i do nastepnego :*