Mieszkałam w bardzo dziwnej dzielnicy, co chwila słyszałam o tym, że ktoś się z kimś przespał, czy pili pod jakimiś lokalami i zostali wygonieni. Ja nie potrafiłam przystosować się do mojego otoczenia, chociaż nieraz prawie by mnie przekonali .... gdyby nie ON. Zawsze stawał przede mną i mówił im, że nie obchodzę ich. Kochałam go za jego odważność ...co ja mówię ... nadal go kocham ...jest moim powietrzem, jednak coś się musiało zmienić ...
~***~
Wzięłam kolejny łyk wystygłej już zielonej herbaty, znowu oglądałam jakąś denną komedię romantyczną.
Nie mogłam zrozumieć wszystkiego, co dzieję się w moim życiu, to za szybko się toczyło. Przykryłam się kocem po sam nos i wzięłam do ręki garść popcornu. Film dobiegł końca, zebrałam swój zgrabny tyłek i wstałam z kanapy. Odstawiłam pusty kubek do kuchni i wróciłam do pokoju posprzątać miejsce, w którym nie dawno było mi wygodnie i ciepło. Złapałam dwa końce koca w swoje ręce, jednak nie było mi dane złożyć go, ponieważ przeszkodził mi dzwonek do drzwi, niechętnie podeszłam do tego cholernego prostokąta i spojrzałam przez wizjer. Zauważyłam kobietę, była szatynką.Otworzyłam drzwi i od razu tego pożałowałam, momentalnie zamknęłam drzwi, lecz w ostatniej chwili przeszkodziła mi Jay.
-Chcę tylko porozmawiać, [T.I] - odezwała się pierwsza.
-Myślę, że nie mamy o czym - burknęłam do siebie, ale najwyraźniej usłyszała to i kontynuowała swoją wypowiedź.
-Proszę, to zajmie nam tylko chwilę - nie odzywałam się przez dłuższą chwilę, wiedziałam, że nie ma zamiaru odpuścić, więc puściłam drzwi i poszłam do salonu kończąc to co mi przerwano.
~z perspektywy Louis'a (w tym samym czasie)~
Kolejny dzień zmarnowany na siedzeniu przed telewizorem, nie mogłem pogodzić się z tą smutną wiadomością. Nie dzwoniłem do niej, bo to mogło wywołać jeszcze większą rozpacz moją i jej.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich z lekką obawą .
-Kto tam ? - powiedziałem przytykając ucho do drzwi .
-To ja - wszędzie poznałbym ten głos. Z niepewnością i lekką złością otworzyłem drzwi.
-Czego chcesz Mark ?
~z perspektywy [T.I.]~
-To o czym chciałaś porozmawiać, bo rozumiem, że to jest pilne - usiadłam na kanapie i poklepałam miejsce koło siebie, nie byłam aż tak chamską osobą, żeby kazać jej stać .
-O Tobie i Louisie... ja naprawdę nie wiedziałam ,że wy .... - nie dane było jej skończyć, bo ja od razu wybuchnęłam .
- Że my się kochamy ?
-Nie ,nie o to mi chodzi ....widzę jak na siebie patrzycie, wiem ,że jest to dla was trudne, że się kochacie ...ale to jest niemożliwe - spuściła wzrok na podłogę .
-Co jest niemożliwe ? To, że nie potraficie przyjąć do wiadomości, że my się KOCHAMY ?!- ostatnie słowo krzyknęłam ,po czym zaniosłam się głośnym szlochem .
-Ciiii ...Ja też chce waszego szczęścia... w końcu w jakimś sensie jesteś też moją córką - przybliżyła do mnie swoją dłoń i lekko pogładziła mnie nią po plecach, co było naprawdę miłe z jej strony ....dawno nie czułam takiej 'matczynej miłości' jeżeli można to tak nazwać przy takiej sytuacji.
~z perspektywy Louis'a~
-Wiem ,że to dziwnie zabrzmi, ale nie chce, żebyś przestał kontaktować się z [T.I], wiem, że jest dla ciebie ważna ...dla mnie też jest ważna, dlatego chcę waszego szczęścia - na jego słowa tylko prychnąłem pod nosem - Zadzwoń do niej, na pewno się nie pokoi .
- Nie wiem, czy ty mnie przypadkiem nie podpuszczasz - zacząłem.
-Proszę, zaufaj mi - podał w moją stronę telefon stacjonarny, na co ja jedynie westchnąłem, wybrałem jej numer i przystawiłem telefon do ucha, by za chwile usłyszeć jej piękny głos. Momentalnie w gardle zrobiła mi się wielka gula, która w jakiś magiczny sposób uniemożliwiła mi wypowiedzenia chodź by najkrótszego słowa.
*rozmowa telefoniczna*
-Tęskniłam za tobą - odezwała się pierwsza, miała taką czystą barwę głosu, choć można było wyczuć, że przed chwilą płakała.
-Ja za tobą też - wyszeptałem, po czym głośniej dodałem - Kocham cię i nie zamierzam przestać-opowiedziałem już wyraźniej.
-Też Cię kocham i nigdy nie skończę- uśmiechnąłem się na te słowa.
-Możemy się dzisiaj spotkać? - wyczytałem te zdanie z ust mojego ojczyma,po czym powiedziałem na głos, a on tylko pokiwał głową z zadowoleniem i uśmiechnął się lekko w moją stronę.
-Taaak, a o której ?-wydawała się być zaskoczona, ale w pozytywnym sensie.
-Dziękuję... mogłabyś przyjść do mnie o 8 p.m?
-Tak oczywiście, to pa - cmoknęła, jak to zawsze miała w zwyczaju i rozłączyła się.
*koniec rozmowy*-Dzięki, że mnie namówiłeś- przytuliłem się do niego.
-Przepraszam, że nie powiedziałem Ci o twojej siostrze, wiem, że jesteś z tego powodu zły i mnie nienawidzisz.
-Proszę, nie niszcz tej chwili, bo chce to na razie odstawić na drugi plan - po moim policzku spływały słone łzy, które po chwili wsiąkały w koszulkę mężczyzny.
*godzina 7:56 pm, przed domem Louisa*
~z perspektywy [T.I]~Stanęłam na podjeździe, poczułam jak tracę siły, ale nie chciałam o tym teraz myśleć.
-Powodzenia- powiedziała do mnie Jay.
-Dzięki, przyda mi się - uśmiechnęłam się do niej, po czym mocno przytuliłam.
-Przyjechać po ciebie? - zapytała wsiadając do samochodu.
-Jeżeli możesz to bardzo chętnie - znowu posłałam jej mój uśmiech, odwróciłam się na pięcie, widząc uchylające się drzwi wypuściłam powietrze i szybko podeszłam do wejścia.
-Witaj - jedynie to zdołałam usłyszeć, bo cały świat zniknął mi przed oczami....
_________________________________________________________
Wiem, że imagin taki nijaki, ale musiałam go w końcu napisać....
Trochę się z nim trudziłam, ale były 3 komentarze, więc musiałam :D
W święta, jak to w święta jest dużo do roboty, a mało odpoczynku, co jeszcze bardziej mi przeszkodziło w pisaniu.... no, ale jest i jedynie z tego mogę się ucieszyć :D
mam nadzieję, że chociaż wam przypadło to do gustu, bo mi się nie podoba ...
No dobra koniec zanudzania ;**
4 KOMENTARZE = KOLEJNA CZĘŚĆ
to do następnego ; )
~Forever_Niall <3
~Forever_Niall <3