środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 10 & 11 & 12

Harry's POV
Kurwa.
Stanąłem w miejscu i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ona to słyszała? Przecież była w sali. A może mnie podpuściła? Złapałem się za kark. Ona mi nigdy nie wybaczy. Ja sobie nigdy nie wybaczę. A co jeżeli pomyślała sobie, że nie zależy mi na niej. Przecież to byłby absurd! Kocham ją bardzo mocno i tak bardzo chciałbym się ujawnić, ale ci ludzie..Wszyscy są tacy sami: oceniają po wyglądzie oraz po miejscu, które jest ci przypisane. Istnieje szansa, że nikt nie będzie jej wyśmiewać. Jednak bardziej stawiam na drugą opcję, czyli szydzenie z niej i dokuczanie na każdym kroku. Hope jest takim typem człowieka, że nawet, gdy jakaś plotka krąży na jej temat, próbuje sprawdzić, czy to prawda. Nie wierzy samej sobie. Jest zbyt krucha na to wszystko, dlatego trzymam ją jak najdalej od tego bagna. Chociaż coraz częściej łapię się na myśleniu, że ona już nie wytrzymuje i wystarczy jedno potknięcie, a ona się rozpadnie i ja nie będę miał, co zbierać.
Hope:
"Spotkajmy sie na długiej przerwie pod składzikiem dla woźnych x"
Harry:
"Okej xo"
Teraz pozostało mi czekać na wybawienie.
Po dwóch godzinach wyczekiwania nadszedł czas naszego spotkania. Pociłem się niemiłosiernie mocno. Co chwila wycierałem ręcę o dżinsy, przez co pewnie są już wilgotne. Spojrzałem na zegarek.
11:23
Powinna już być. Oparłem się o próg i rozglądałem się po uczniach w poszukiwaniu znajomej twarzy. Nagle drzwi otworzyły się do wewnętrznej strony, a ja o mało co nie upadłem. W środku stała Hope. Miała podkrążone i przekrwione oczy. Podszedłem do niej i złapałem za nadgarstki pocierając ich zewnętrzną stronę kciukami. To zawsze ją relaksowało. Przyciągnąłem ją do swojego torsu i mocno pzytuliłem. Miałem nadzieję, że to nie ja jestem przyczyną jej stanu. Zaczęła chlipieć to mojej koszulki, a ja przyciągnąłem ją mocniej, gładząc jej plecy.
- To się musi skończyć - wychrypiała po kilku minutach tulenia jej do swojego ciała. Wszystkie kolory odpłynęły z mojej twarzy. Poluźniłem swój uchwyt, a ona stanęła naprzeciwko mnie.
- Co to ma znaczyć ? - poczułem jak do oczy podchodzą mi łzy. Mój oddech stał się płytszy, a łzy podchodziły mi do gardła. Rozpaczliwie spojrzałem do góry i kilka razy zamrugałem. Mokre ścieżki zaczęły formować swoją drogę na mojej twarzy.
- Przepraszam cię, ale ja już nie wytrzymuję - usłyszałem ten ton głosu, który został użyty. Płakała. Płakała przeze mnie. A najważniejsze jest to, że ja nie mogłem nic na to zaradzić. Ona nie chciała już ze mną być.
Nie kochała mnie?
Przetarłem oczy rękawem bluzy i przyjrzałem się jej oczom. One nigdy nie kłamały. Wpatrywałem się w nie przez dłuższą chwilę. Były puste, nie wyrażały żadnej emocji. Przeszył mnie ból, którego na pewno nie zapomnę do końca życia. Ból łamanego serca.
- To się nie może tak skończyć - powiedziałem do siebie i powtórzyłem kilka razy.
- Musimy to zakończyć prędzej niż później. To nie ma przyszłości. Tak będzie lepiej dla nas obojga - uśmiechnęła się pomimo łez spływających po jej policzkach. Czy to na pewno jest dla nas najlepsze? Czy ona wie, co teraz mówi?
- Żegnaj, Harry - podeszła do mnie i ucałowała moje usta, po czym w całej szkole rozbrzmiał dzwonek
To był nasz ostatni raz.
Wybiegłem z pomieszczenia i przetarłem twarz rękoma. Musiałem coś zrobić z zaczerwienionymi oczami. Podbiegłem do najbliższej toalety, jednak miałem szczęście, ponieważ Louis akurat stamtąd wychodził.
- Co ci się stało, stary ? - spojrzał na mnie wielkimi oczami, a ja jedynie przepchnąłem się koło niego.
- Nie twoja sprawa - mruknąłem i podszedłem do umywalki.



Hope's POV
Opuściłam kantorek i skierowałam się w stronę klasy od sztuki. Przetarłam czerwone policzki i wzięłam kilka głębokich oddechów. Musiałam być dzielna, bo inaczej oboje pójdzemy na dno.
Po zakończonych lekcjach musiałam wrócić się do szafki by zostawić niepotrzebne książki. Skręciłam w prawo na główny korytarz. Wszyscy kończyli już lekcje, co można było wywnioskować po tym, że trzymają kurtki w dłoniach. Przeszłam kikla kroków i ujrzałam grupkę chłopaków stojących przy jednej z szafek. Wśród nich był Harry. Odwróciłam wzrok zanim nasze oczy się spotkają. Pochyliłam głowę w dół i zakryłam się bardziej szalem. Już myślałam, że nikt nie zwróci na mnie uwagi, jednak zawsze wszystko idzie nie po mojej myśli.
- Hej, poczekaj! - usłyszałam za sobą, na moment stanęło serce. Odwróciłam się i zobaczyłam usmiechniętą postać Nialla, która szła w moim kierunku. Odwzajemniłam gest.
- W czym mogę ci pomóc? - potarł swój kark i przechylił głowę o kilka stopni rumieniąc się.
- Chciałem cię zapytać, czy nie wyjdziesz gdzieś ze mną? No wiesz... Kino, Restauracja - wyczekiwał na moją odpowiedź. Mój wzrok padł na Harry'ego. Wpatrywał się w nas, jak kilkanaście par oczu na korytarzu. Nie potrafiłam wyczytać nic z jego mimiki, jednak wydawało mi się, że rozczarowanie mignęło przez jego twarz. Skupiłam sie z powrotem na blondynie.
Przecież on nie wie, że byłam z Harry'm.
Moje myśli krążyły po całej mojej głowie.Z jednej strony to złe, bo dopiero co rozstałam się z jednym, a ciągnie mnie drugi. Ale przecież nikt o tym nie wiedział.
- Okej - wydusiłam na jednym wydechu, a jemu zaświeciły oczy. Podniósł moje ciało i okręcił mnie dokoła jego osi. To nic, że wszyscy patrzyli. Już za bardzo nacierpiałam się przez ukrywanie się. Spojrzałam na Harry'ego. Zaciskał mocno pięści i szczękę.
Gdy znowu stanęłam na ziemi, Niall pocałował mój policzek i wziął mój numer telefonu, po czym obiecał, że zadzwoni dzisiaj i odszedł przodem do mnie, uśmiechając się radośnie. Był to jeden z najbardziej radosnych osób w całej szkole. Zaśmiałam się, gdy przypadkowo wpadł na nauczycielkę i próbował ją przeprosić.
- Hope, chodź ze mną na chwilę do sekretariatu, proszę. Muszę wpłacić pieniądze na wycieczkę szkolną - Van pojawiła się z nikąd i pociągnęła mnie za ramię. Odwróciłam głowę w stronę grupki chłopaków, jednak z nimi nie było już Harry'ego.
Harry's POV
Zabiję Nialla, jak tylko go zobaczę.
Co on sobie myśli? Rozum zgubił, czy jak? Ona jest moja. Nikt jej nie może zranić.
Tylko ja.
Skarciłem się w myślach i pobiegłem za Niallem, który szedł w kierunku swojej szafki.
- Nie możesz się z nią umówić - zszokowany odwrócił się w moją stronę, a ja zacisnąłem wargi.
- Dlaczego? Bo ty mi tak zabraniasz? Jaki ty masz w tym interes? - podszedł do mnie bliżej i spojrzał mi głęboko w oczy. - Tylko nie mów, że ty też do niej zarywasz.
Na ostatnie słowo moje nerwy puściły. Czy on siebie słyszy? Popchnąłem go na szafki. Nie spodziewał się tego. Kiedy jego klatka piersiowa odbiła się od metalowej powierzchni, złapałem za jego ramiona i przygwoździłem go z powrotem.
- Jeżeli zobaczę, że gdzień z nią wychodzisz - pożałujesz tego - odepchnął mnie od siebie i przyłożył mi pięścią w szczękę. Odszedłem kawalek dalej i poruszałem przez chwilę szczęką. Zapłaci mi za to.
Hope's POV
Idąc w stronę wyjścia, usłyszałam krzyki i gwizdy. Spojrzałam w moją lewą stronę i zobaczyłam wielkie koło stworzone z ludzi z naszego liceum. Wystraszona tym, czego nie chciałam zobaczyć, ruszyłam w stronę zamieszania. Przecisnęłam się przed kilka osób i stanęłam jak wryta. Oni są niepoważni.
- Harry - krzyknęłam w momencie, kiedy chłopak chciał przyłożyć temu drugiemu. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem, jednak gdy zobaczył moją osobę jego oczy zaświeciły się. Cała publiczność nagle uciszyła się i patrzyła na poczynania bruneta. Dotknął swoją wargę i zabrał plecak z ziemi, po czym uciekł z miejsca zamieszania. Podbiegłam do Nialla i zlapałam jego twarz w dłonie.
- Co było powodem waszej bójki? - zapytałam, jednak znałam odpowiedź. Ta rzeczywistość coraz bardziej mnie przerażała, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.
Ty.


Hope:
" Z kim wybierasz się na bal?"
Harry:
" Nie jestem pewien, czy Ci sie to spodoba... Jak tam wypadła kolejna randka z Niallem? Jest lepszy ode mnie?
Hope:
" Rozumiem, że idziesz z pomponiarą. Nie obwiniam Cię - to twoje życie.. Randka z Niallem wypadła dobrze. Nie da się was obu porównać x"
Harry:
" Rozumiem to.. cieszę się twoim szczęściem :) "
Hope:
" Zostańmy przyjaciółmi, ale bądźmy nimi wszędzie. Tęsknie za Nami "
Harry:
" Ja też tęsknię xo Spotykasz się teraz z Horanem, to będzie nieuniknione... "
*~*
Odłożyłam telefon na kolana, uprzednio sprawdzając godzinę i zaczęłam intensywnie myśleć. Co by było, gdyby Harry nie ukrywał nas przed szkołą? Może to wszystko potoczyłoby się inaczej. Może ta alternatywna teraźniejszość byłaby idealna. Mimo wszystko cieszę się, że to potoczyło się w taki, a nie inny sposób. Dzięki temu nauczyłam sie doceniać chwilę.
Jeszcze bardziej wtuliłam się w ramię Nialla. Siedzieliśmy właśnie na jednej ze szkolnych kanap. Niall pocierał moje ramię, a ja byłam spokojna jak nigdy.
- Nie wierzę w to, co się dzieję - wymruczałam, a chłopak poruszył się pode mną. Wziął mnie na swoje kolana, a ja podniosłam głowę z jego ramienia.
- W jakim sensie?
- Sytuacja z Harry'm mnie dobija. On mnie dobija. Nie zasługuje na tą dziewczynę. Jak ona ma w ogóle na imię? Anne? Anelia? Sama już nie wiem. Po tym wszystkim co przeszliśmy potrzebuje jakiejś mądrej i ładnej dziewczyny, która wyciągnie go z tego wszystkiego - Niall spojrzał na mnie dziwnie, a ja przechyliłam głowę.
- Myślę, że nie musisz się już o to martwić - wskazał głową w prawo. Odwróciłam się w tą stronę i ujrzałam Harry'ego... całującego jakąś dziewczynę. Znowu.
Przestałam oddychać na pewien czas, a moja krew rozgrzała się w żyłach. Wielki dreszcz przebiegł wzdłóż mojego kręgosłupa. Nie wiedziałam o tym, że Harry ma już kolejną dziewczynę.
Odsunęli się od siebie, jednak brunet przyciągnął ją za rękę i jeszcze raz lekko ją pocałował. Dziewczyna zaczęła chichotać i pomachała mu na pożegnanie. Chłopak zasalutował jej i odwrócił się, zmierzając w naszym kierunku.
- Witam wszystkich! - zawołał radośnie i opadł na kanapę obok nas. Patrzyłam na niego przez chwilę w lekkim otumanieniu. To nie był Harry, który jeszcze jakieś dwa tygodnie temu stał przede mną i wyznawał mi miłość. Przecież on nie potrafił bawić się dziewczynami. On taki nie był.
- Twoja nowa zdobycz wygląda lepiej niż poprzednia - przybili sobie żółwika, a ja siedziałam w osłupeniu. Spojrzałam w oczy Harry'ego. Nie były już tak zielone jak kiedyś.

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 8 & 9



- Nie używa się telefonów na lekcji - w-fista podszedł do ławkę Harry'ego White'a, a ja wypuściłam powietrze z ust tak głośno, że wszyscy spojrzeli na mnie - łącznie z nauczycielem.

-Hope, wszystko w porządku? Wydajesz się być rozpalona - mężczyzna zaczął iśc w moją stronę, a ja złapałam się za policzki. Moja skóra płonęła pod moim dotykiem. Nauczyciel położył rękę na moim czole.

- Powinnaś pójść do pielęgniarki - powiedział i pomógł mi wstać. - Harry, weź jej plecak i asekuruj ją w drodzę do gabinetu. Nie chcemy, aby coś się jej stało.

- Okej - mruknął, jednak jego ton nie wywołał we mnie żadnych reakcji. Za bardzo byłam przejęta tym, że wszystko kręci się dokoła mnie, a ja wcale nie znajdowałam się w karuzeli.

Harry złapał mnie za plecy i pokierował w stronę drzwi. Wyszliśmy z sali, a ja od razu pognałam w stronę okna. Otworzyłam je na oścież i zaczęłam mocno wdychac powietrze. Powoli zaczynałam czuć się lepiej. Oparłam się o murek i przymknęłam oczy.

- Nie wiedziałem, że tak na to zareagujesz. Aż tak bałaś się wyjawić naszą tajemnicę? - chłopak odparł trochę grożnym tonem i podszedł do mnie, a ja jedynie mruknęłam coś pod nosem, co sama nie zrozumiałam. - Wiem, że to nie przez to. Przepraszam, po prostu wywołujesz we mnie takie uczucia, że powoli tracę nad nimi kontrolę.

- Poleż tu jeszcze chwilkę. Jeżeli chcesz zostać, to dostaw sobie krzesło - tym razem zwróciła się o Harry'ego. Zamknęłam oczy i przełożyłam swój okład z ręcznika na drugą stronę. Ktoś złapał moją dłoń, jednak po sposobie jej trzymania, wywnioskowałam, że to Harry.

- Idź, jeśli chcesz. Poleże tu jeszcze chwilę i potem pójdę. Chcesz, żeby ktoś się zorientował, że jesteś ze mną? - ostatnie zdanie wypowiedziałam z lekką nutą niepewności. Już sama nie wiedziałam, co mam myśleć o tym wszystkim. Skrywanie naszych uczuć jak narazie wychodzi nam beznadziejnie. Aktorką nie zostanę.

- Masz rację - kiwnął głową. Chyba zrozumiał mnie źle. Czemu faceci zawsze rozumieją tylko sens dosłowny wypowiedzi kobiet. Do nas trzeba podchodzić z otwatym umysłem, bo inaczej będziemy wieszać na sobie koty.

Harry ominął moją leżankę i żegnając się z pielęgniarką, wyszedł z pomieszczenia. Nagle zrobiło się niezręcznie cicho. Ponownie zamknęłam oczy i zaczęłam liczyć owce. Przy trzecim zwierzęciu podniosłam rękę, by zetrzeć łzy, które samowolnie spływały po moich policzkach. Całe nasze zachowanie było chore i musiałam coś zrobić w tym kierunku, inaczej oboje na tym ucierpimy.










*dwa tygodnie później*

Można powiedzieć, że wszystko wróciło do normy. Harry zaczął mnie ignorować w szkole, co świadczyło tylko o jego podejściu do naszego związku. Byłam zawiedziona i smutna, bo myślę, że tylko ja próbuję podtrzymać ten związek, ale jeżeli tak to wszystko stawia, to nie zostało nic innego.

Kroczyłam właśnie przez jeden z korytarzy szkoły - w kierunku sali od historii sztuki. Zdziwił mnie jedynie fakt, że nikogo nie było na tym korytarzu, jednak zbagatelizowałam to dziwne uczucie. Przechodząc obok toalet, momentalnie pragnęłam skorzystać z jednej z nich. Cofnęłam się i weszłam do damskiej. Zamknęłam się w jednej z kabin i zdjęłam torbę ze swojego ramienia.

- Chodź, nikogo tutaj nie ma - wstrzymałam oddech, gdy usłyszałam znajomy głos pomponiary. Podniosłam torbę i usiadłam na zamkniętej ubikacji. Wyjęłam telefon z jednej z kieszeni plecaka i położyłam na kolanach.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - głos Harry'ego przeszył pomieszczenie jak strzała, która przebiła moje serce na milion kawałków.

Co on tutaj, do cholery, robił?

- Dlaczego nie chcesz iść ze mną na bal? - zapytała prosto z mostu, a ja zmarszczyłam brwi. A dlaczego miałby iść? Skarciłam się w myślach i bezgłośnie zaśmiałam. - Chciałam zostać królową balu, a ty miałeś zostać królem balu. Tak już bywa. Musimy się trzymać razem.

- Nie zależy mi na tej nagrodzie - po moim sercu rozlało się ciepło. Może jednak coś zostało z mojego Harry'ego. Zamyśliłam się i napisałam sms'a. Oby zadziałało.

"Jestem w klasie biologicznej, przyjdziesz? xo"


Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Harry przeprosił na chwilę dziewczynę i prawdopodobnie odczytał wiadomość.

- Yhm... możemy porozmawiać o tym kiedy indziej? - próbował się stąd wydostać. Dla mnie!

Chyba go nie doceniłam.

- Czyli jest ktoś inny - westchnęła. Usłyszałam dźwięk postukiwania obcasów. Przybliżyłam swoją głowę bliżej drzwi od kabiny i próbowałam wsłuchać się w każdy dźwięk.

- Nie jestem pewien - powiedział niezbyt głośno, przez co przez chwilę zastanawiałam się nad sensem zdania. Jak to nie jest pewien?!

Jak można nie być pewnym w takiej sytuacji? Pamiętaj Harry, że masz dziewczynę! Prawdziwą.

Usłyszałam głośne zatrzaśnięcie drzwi, po czym głośne westchnienie. Już wyszła?

Harry:
"Jesteś tam wciąż? xo"

Kolejny huk dobiegł moje uszy. Oparłam głowę o kafelki po mojej prawej stronie i wzięłam telefon pod nos. Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią.

Hope:
"Nie jestem pewna."

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 6 & 7

Wyszłam z sali kierując się w stronę szatni. Westchnęłam przewrażliwiona i rozpuściłam włosy. Rozczesałam je ręką, a gumkę włożyłam do prawej kieszeni spodni. Weszłam do szatni i skierowałam się w stronę swojej szafki. Wyjęłam z niej ręcznik oraz płyn, po czym zamknęłam drzwiczki szafki. Zdjęłam swoje buty i zamieniłam na klapki. Przeszłam przez próg łazienki, a potem zaczęłam się rozbierać.
- Hope - ktoś krzyknął moje imię, głos przeszył powietrze tak szybko, że zlękłam się i przestałam rozbierać swoje rzeczy. Zostałam w samej bieliźnie. Owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam w stronę wejścia.
- Słucham? - stanęłam w progu i oparłam się o niego. 
Przy szafkach stał Harry. Rozglądał się na wszystkie strony, aż mnie zauważył. Uśmiechnął się lekko, a ja cofnęłam się kilka kroków w tył. Mimika jego twarzy natychmiastowo się zmieniła. 
- Wyjdź stąd. To damska przebieralnia.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Chcę cię przeprosić - zbliżył się o kilka kroków, a ja cofnęłam się o tyle samo ruchów. - Nie wygłupiaj się, Hope
- Nie powiedziałabym, że to ja z naszej dwójki wygłupiam się - burknęłam i jeszcze bardziej wtuliłam swoje ręce w ręcznik. 
- Przepraszam cię. Zachowuję się jak dupek - zbliżał się powoli, a ja weszłam w głąb łazienek.
- Nie zapomnij wspomnieć, że jak skończony palant i arogant - oboje znajdowaliśmy się już w tym samym pokoju. Harry zostawił uchylone drzwi i odwrócił w moją stronę.
- Masz rację. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię, OK? Nie potrafię być ci obojętny i tak, wiem. Zachowuję się arogancko. Ale nie chcę się jeszcze ujawniać, dobrze? Za bardzo zależy mi na twoim bezpieczeństwie. Nie chcę, żeby ktoś ci przeszkadzał, jak już zostaniemy prawdziwą parą w życiu publicznym - złapał mnie za obie ręce i w tym samym czasie mój ręcznik opadł na kafelki. Zarumieniłam się, a Harry odsunął się na chwilę ode mnie. Zdjął swoją koszulkę i wrócił do poprzedniej pozy
- Teraz będzie po równo - zaśmiałam się na jego słowa i spojrzałam w jego oczy. Uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam.
- Wybaczysz mi?
- Wybaczę - pocałował mnie mocno w usta, a ja odwzajemniłam pieszczotę. Złapał mnie za policzki, a ja oparłam ręce na jego torsie. Cofnęliśmy się do jednej z kabin i oparłam się plecami o ścianę. Momentalnie włączył się prysznic, jednak nie przerwaliśmy czynności. To było bardzo romantyczne. Prawie jak pocałunek w deszczu. Uśmiechnęłam się na moje myśli.
- Tak... też tak myślę - zza drzwi dobiegły nas głosy dziewczyn. Otworzyłam momentalnie oczy i spojrzałam na chłopaka. Widać, że oboje się tego nie spodziewaliśmy. Szybko zakręciłam kran. Nasza sytuacja wyglądała nieciekawie. 



Dzieliła nas cienka linia od wyjawienia naszej tajemnicy. Zachciało mi się płakać. Nie wiem, co było tego przyczyną, jednak to uczucie pożerało mnie od środka. Wstrzymałam oddech i odsunęłam się od Harry'ego. Momentalnie zaczęło mi się robić gorąco. Myślałam, że to przez parę, ale to nie było tego powodem. 
- Hej, kochanie. Oddychaj - brunet dotknął moich policzków, a mi zrobiło się przyjemnie zimno. Jego ręce były idealne do ocucania ludzi.
- Jeżeli się pospieszysz zdążysz wyjść przez okno w toalecie - złapałam za jego nadgarstki i pocałowałam opuszki jego palców. Pocałował mnie ostatni raz i szybkim krokiem podbiegł do jednej z kabin, wymykając się w tym samym momencie, gdy jedna z dziewczyn przekroczyła próg łazienki. Uśmiechnęła się do mnie i weszła do kabiny za mną. Potarłam czoło i wróciłam do wnętrza pomieszczenia choć na chwilę zapominając o sytuacji z przed kilku chwil.

Po wyjściu z szatni skierowałam się do stołówki, gdzie wszyscy uczniowie zazwyczaj spędzali przerwę na lunch. Weszłam na wielką halę i od razu skierowałam się do kolejki przy bufecie. Wzięłam tackę i ustawiłam się w rzędzie. Osoba przede mną odwróciła się do mnie. Był nią Niall.
- Znowu się spotykamy - zaśmiał się, a ja mu zawturowałam. Przesunęliśmy się w kolejne i zaczęliśmy dyskutować na temat jedzenia podawanego w naszej szkolej stołówce. Moje udo zawibrowało, co wskazywało na nową wiadomość w telefonie.
- Wybacz na moment - pokazałam na kieszeń, a on jedynie kiwnał głową.
Harry:
"To powinienem być ja "
Hope:
"Niall dobrze spełnia się w te roli, nie przeszkadzaj sobie"
- Już wszystko w porządku? - zapytał się, a ja pokiwałam głową i zaśmiałam się. Wróciliśmy do tematu naszej stołówki i tak zleciał nam czas czekania w rzędzie głodnych i wyczerpanych życiem uczniów.

- Nie uwierzysz, co się stało - Van złapała mnie pod rękę i zaprowadziła do najbliższego stolika. - Jessie zaprosiła Harry'ego na bal na oczach całej sali.
- Ta pomponiara? Co jej odpowiedział? - gdy ta wiadomość do mnie dotarła, oblałam się zimnym potem. Przecież tak nie można.
- Powiedział, że się zastanowi. Rozumiesz to? Olał ją - krzyknęła tak głośno, że prawie połowa stołówki zwróciła wzrok w naszą stronę. Skurczyłam się w siedzeniu i mruknęłam cicho, jednak w pełni szczęśliwa.
- Ma szczęście.

Zajęcia z edukacji zdrowotnej zaczynały się po przerwie na lunch. Żwawym krokiem przemierzyłam korytarz i tak trafiłam pod salę 21. Weszłam do otwartej klasy i zauważyłam, że połowa klasy siedzi na swoich stanowiskach. Usiadłam w ostatniej ławce i wyjęłam telefon. Przejrzałam kilka portali społecznych. Położyłam swój telefon na ławce w momencie, kiedy Harry wszedł do klasy. Rozejrzał się po wszystkich, po czym skierował swoje kroki w moją stronę.
- Wolne? - zapytał niezobowiązująco, a ja przytaknęłam. Wszyscy patrzyli w naszą stronę dopóki nauczyciel nie wszedł do klasy, zaczynając w ten sposób 45 minutową męczarnię. Rozłożyłam się wygodnie na krześle, patrząc w stronę tablicy. Nagle poczułam, jak Hazz przybliża swoje siedzenie do mojego i łapie za mój nadgarstek, po czym puszcza moją rękę bezwładnie, następnie splatając swoje palce z moimi. Uśmiecham się w jego stronę, co odwzajemnia. Może to jednak nie będzie taka nudna lekcja.
- Czy ja Ci w czymś przeszkadzam, Harry? - nagle w klasie zapadła niezręczna cisza, gdy głos nauczyciela rozszedł się po sali.



sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 4 & 5

Dzisiejszy wf zapowiadał się naprawdę dobrze, jednak moje szczęście przerwała grupka chłopaków wchodzących na salę z trenerem od koszykówki.
Tak bardzo, jak chciałam tam być i widzieć Harry'ego, tak bardzo pragnęłam zniknąć z tego miejsca. Przez chwilę wpatrywałam się w mężczyzn ustawionych równo w szeregu. Gdy przed szereg wyszedł Hazz, poczułam złość na niego. 
- Ale on jest przystojny - usłyszałam za swoimi plecami i odwróciłam się do grupki dziewczyn. Przeskanowałam je wzrokiem i spostrzegłam, że wśród nich jest jedna ze szkolnej drużyny pomponiarek. (wiecie o co mi chodzi xd)
- I dobrze całuje - odezwała się, a ja wstrzymałam oddech. Co to niby miało znaczyć? Znów odwróciłam głowę i zobaczyłam, jak chłopacy zaczynają rozgrzewkę.
-Dobra, moje miłe! Czas na ćwiczenia, a na następnej godzinie zagramy z chłopakami w kosza. Ma się rozumieć? - wszystkie zgodnie pokiwałyśmy głowami i zaczęłyśmy biegać.
Po chwili rozruchu podbiegłyśmy do drabinek i zaczęłyśmy wykonywać ćwiczenia rozciągające.
- Patrzy się na nas - wyszeptała rozemocjonowana pomponiara. Zacisnęłam wargi i wypięłam się jeszcze bardziej. Podczas tej czynności spojrzałam w stronę Harry'ego. Rzeczywiście patrzył się na nas. Tak samo jak reszta chłopaków, którzy rozgrzewali się po drugiej stronie boiska. Tylko czemu miałam wrażenie, że wszystkie oczy skierowane były w moją stronę?
Zmieszana zdjęłam nogę z drabinki i zaczęłam pocierać kark ze zmęczenia. Zerknęłam przez ramię i zauważyłam, jak Harry próbuje odwrócić uwagę jednego z chłopaków, którzy koło niego stali. Zaśmiałam się i zwróciłam się do mojej przyjaciółki. - Oni są tacy przewidywalni.
Od trzech minut trener zastanawia się nad wyborem składu, który ma zagrać z chłopakami. Jestem dobra w sporcie, jednak mam nadzieję, że nie będę tą szczęśliwą osobą, która zagra w pierwszym składzie.
- Hope, wstawaj!
Wiedziałam, że tak będzie!
- Myślałem, że będziemy grać z dobrymi dziewczynami - brunet odezwał się za moimi plecami. Kilka chłopaków zaśmiało się głośno i przybiło sobie piątkę.
Miałam zamiar wygrać ten mecz i pokazać im, jak bardzo się mylili.






Upięłam swoje włosy wysoko w koka. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Van. Stała przy jednym z chłopaków i popchnęła go wyzywająco. Uśmiechnęłam się do siebie i skierowałam w ich stronę.
- Co tam? - zagadałam i spojrzałam na osobę na przeciwko mnie. Był nim Niall.
- Jak na razie dobrze. Ale niedługo może się to zmienić - mrugnął do mnie, po czym cofnął się do grupki swoich kolegów.
-  On jest idealny - rozmarzyła się blondynka. Zaśmiałam się i szturchnęłam ją łokciem w rękę.
- To, że jest przystojny nie oznacza, że jest inteligenty i mądry - burknęłam i zamyśliłam się. W pewien sposób mogę opisać w ten sposób Harry'ego.
- Masz rację. Mam nadzieję, że znajdziemy jakiś porządnych chłopaków do końca balu jesiennego - przytaknęłam jej nie dodając ani słowa. Nie chciałam jeszcze niczego mówić. To by wszystko popsuło.
-Gotowa na grę? - zmieniłam temat. Van przytaknęła i pociągnęła mnie w stronę środka boiska.

~*~

- Wiedziałam, że wygramy - zaczęłam się cieszyć, gdy zdobyłyśmy ostatnie punkty dzisiejszego meczu. Wszystkie dziewczyny trwały w euforii do czasu, gdy trener chłopaków nie ściągnął ich z boiska i zaczął wyśmiewać ich znakomitą grę.
Podeszłam do ławki rezerwowych i chwyciłam za wodę. Upiłam kilka łyków i zakręciłam butelkę. Obejrzałam się za siebie w poszukiwaniu dziewczyn, z którymi grałam mecz. Obie drużyny grające przed chwilą siedziały już na trybunach. Uśmiechnęłam się do siebie, jednak widząc pomponiarę, która rozmawia z Harry'm, a ten wydaje się naprawdę szczęśliwy, trochę zniszczyło mój dotychczasowy nastrój. Przełknęłam ślinę i podeszłam w stronę grupki osób. Usiadłam koło Van i kilku innych dziewczyn, których nie znałam osobiście. Zaczęłam przyglądać się parze, która najbardziej mnie interesowała. Pomponiara zaczęła pocierać swoją ręką o jego kolano, a we mnie zaczęło wrzeć. Nie byłam przygotowana na takie rzeczy. Byłam wściekła, jak i zawiedziona. Czekałam na reakcje Harry'ego. Złapał za jej rękę, a mi stanęło serce. Zanim zdążyłam zobaczyć, czy kontynuuje tą czynność wstałam z ławki. 
Jeżeli on się tak zachowuje, to dlaczego ja też nie mogę ?
Spojrzałam, gdzie znajduje się Niall i podeszłam do niego. Był w idealnym miejscu, by Harry mógł nas obserwować. 
- Hej - usiadłam koło niego, a on jedynie uśmiechnął się i poklepał miejsce bliżej siebie. 
- Hej! Jak tam mecz? Dobrze wam poszło - położył rękę na moich plecach i poklepał przyjacielsko. 
- Mówisz, że tylko dobrze? Wgnietliśmy was w parkiet - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Może masz ... - Niall próbował mnie o coś zapytać, jednak Harry przerwał mu w jego wypowiedzi.
- Jak tam po meczu? - Harry usiadł strasznie blisko mnie i złapał mnie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą była ręka blondyna. Niall niepewny co ma zrobić, trochę się odsunął. Ścisnęłam rękę lokowatego chłopaka i posłałam mu ostrzegające spojrzenie.
- Wszystko w porządku. Chyba już sobie pójdę.

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 3

Unikając wzroku wszystkich ludzi zebranych na korytarzu ruszyłam przed siebie. Czułam się oszukana w pewnym stopniu. Myślałam, że jego zachowanie zmieni się. Myślałam, że zamierza powiedzieć swoim przyjaciołom o mnie. Jednak widać, że się na to nie zapowiada w najbliższym czasie.

- Nie przejmuj się nim. W tym wieku męskie hormony szaleją jak ja na drodzę - Van poklepała mnie po plecach, a ja zaśmiałam się z jej wypowiedzi. To prawda, blondynka lubiła poszaleć.

- Odrobiłaś zadanie?

Usiadłyśmy na ławce przed klasą i zaczęłyśmy rozmowę. Gdy w uszach zabrzmiał nam dzwonek weszłyśmy razem do klasy.

"Wybacz mi xoxo"

"Nie rozmawiam z tobą"

Usiadłam na swoim miejscu i rozpakowałam się.

"Przepraszam, powinienem coś powiedzieć, ale sama wiesz, że gdybym coś powiedział..."

"...nie wyszłabym na debilkę."

"Nie o to mi chodziło. Sama dobrze wiesz, o co się rozlega. Obiecaliśmy sobie, że nikt się o nas nie dowię."

"Wiem, co sobie mówiliśmy, ale myślę, że my..."

Nagle w klasie zrobiło się strasznie cicho. Podniosłam wzrok z nad komórki i spotkałam się z gniewnym spojrzeniem pani profesor.

- Mam nadzieję, że ci nie przeszadzam Hope. Mogłabyś wrócić do nas duchem? - pomimo jej srogiego tonu, uśmiechnęła się do mnie. Przeprosiłam ją, a ona wróciła do prowadzenia lekcji. Spojrzałam na ekran komórki i zauważyłam, że mam dwie wiadomości.

Jeżeli on potrafi mnie ignorować, to ja także.

Skupiłam się na lekcji i zaczęłam notować potrzebne zagadnienia.


Wychodząc na korytarz odblokowałam telefon i sprawdziłam wiadomości.

"Co masz na myśli?"

"Hope, przez ciebie szaleję. Odpisz, proszę."

Przewróciłam oczami na jego wiadomości i skręciłam korytarzem w stronę szatni damskiej, ponieważ następną lekcją był wf.


wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 2



Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo obiecująco. Od samego ranka miałam bardzo dobry humor. Rodzice zaproponowali mi, abyśmy za dwa dni wybrali się do Aquaparku, który znajdował się 100 mil od adresu mojego zamieszkania, czyli Dallas. Ucieszyłam się z ich propozycji, ponieważ pozwolili zabrać mi Harry'ego. To będzie nasz pierwszy raz, kiedy spotkamy się gdzieś razem publicznie. Mam nadzieję, że podzieli mój entuzjazm i wybierze się razem ze mną.

Po przejściu wejścia do szkoły od razu wypatrzyłam Van. Opierała się o jedną z kolumn przy wejściu do budynku. Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam.

- Co ty dzisiaj taka szczęśliwa?

- Myślę, że dzisiejszy dzień będzie wspaniały - pociągnęłam ją za łokieć w stronę wejścia. Podeszłyśmy do swoich szafek i szybko wpisałyśmy swoje kody.

- Z kim wybierasz się na bal jesienny? - blondynka zaczęła rozmowę, zwracając całą swoją uwagę na moją osobę. Zaczerwieniłam się na jej słowa, ponieważ ona jeszcze nie wie.

- Nie wiem, jeszcze się nie zastanawiałam nad tym - skłamałam i szybko poprawiłam włosy, które wpadały mi do oczu. - A ty? Masz już kogoś na oku?

- Zastanawiam się, czy nie zaprosić Aarona - zarumieniła się i spuściła swój wzrok. Uśmiechnęłam się triumfalnie, ponieważ był to jeden z najlepszych przyjaciół Harry'ego, więc mogłam go poprosić o małą przysługę w tym kierunku.

-Nie martw się, myślę, że on sam cię zaprosi - zaśmiałam się i chytrze na nią spojrzałam. Odwróciłam się w stronę szafki i włożyłam do niej kilka książek, a wyjęłam notatnik oraz terminarz. Odwróciłam się w stronę dziewczyny z zamiarem powiedzenia jej czegoś, jednak ona skupiała swój wzrok na czym lub kimś za moimi plecami. Podążyłam za nią oczami i od razu zrozumiałam jej zainteresowanie. Harry i jego załoga szli przez korytarz. Wzrok miał odległy, nie zwracał uwagi na wszystkich gapiów, sprawiał uczucię człowieka wyniosłego, jednak ja znałam go całkiem innego. Znałam jego prawdziwą stronę. Uśmiechnęłam się w jego stronę i chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwano.

-Z plebsem nie rozmawiamy - Louis warknął w moją stronę, a ja straciłam pewność siebie. Omotana spojrzałam w stronę mojego chłopaka, lecz on jedynie na nas patrzał. Nic nie powiedział. Tak jak zawsze. Mogłam się tego spodziewać. Przecież nie należę do ich świata. Westchnęłam zrezygnowana i rozczarowana poszłam w stronę klasy.

'" Hope, przepraszam. Nie mogłem nic zrobić..."

" Tak mówią tylko ci, którzy się poddali.. "
 _____________________________________________________
Zapraszam wszystkich na to samo opowiadanie tyle, że pisane na wattpadzie :D

sobota, 22 listopada 2014

Prolog + Rozdział 1 (Wattpad)

Dwójka ludzi, którzy są dla siebie bliscy, a jednak dalecy. Skrywają się w obliczu szkoły, która nie uznaje znajomości dwóch grup społecznych. Harry - jeden z najbardziej popularnych osób w szkole ... Hope - jedna z najbardziej przeciętnych osób w szkole Co ich połączyło?





*~*



Szkoła jest dla każdego młodego człowieka codzienną rutyną przez pięć dni w tygodniu. Dla mnie jest to czas, w którym zamieniam się w inną osobę. Szkoła jest dla mnie grą, którą muszę przejść, by później zmierzyć się z nowymi wyzwaniami.
- Myślisz, że profesor pozwoli mi wyjść na chwilę z klasy? - wyszeptałam do mojej przyjaciółki,Van.
- A co ja jestem? Przepowiednia? - uśmiechnęła się ironicznie, a ja odwróciłam wzrok w stronę telefonu.
"Tęsknię za tobą. :( Spotkajmy się po tej lekcji w naszym miejscu."
Czekałam do końca lekcji podekscytowana, co zrobi mój chłopak.
- Jestem.
Szybko zamknęłam drzwi od wejścia do szkolnego ogrodu i zaczęłam przeszukiwać wzrokiem całą szklarnię. Stał oparty o ceglany murek w poszarpanych dżinsach i białej koszulce. Podbiegłam do niego jak najszybciej mogłam.
- Harry - wyszeptałam, jakby to słowo było zarezerwowane tylko dla mnie.
- Hope.

sobota, 15 listopada 2014

Opowiadanie.

Hejuuuu ... Jezeli jeszcze ktos to wgl czyta ... Tooooo.. Zapraszam was na moje opowiadanie, ktore zaczynam pisac na Wattpadzie ... Jest to bardziej komfortowe, poniewaz moja prace moge zapisywac na telefonie xd
JEZELI KTOS ZAMIERZA CZYTAAC .
 TO ZAPRASZAM:
http://w.tt/1vhQRop

czwartek, 6 listopada 2014

Louis "Kabuuuum" Jeden

   Szkoła gimnazjalna była dla mnie pełna wrażeń.  Poznałam dużo ciekawych ludzi. Poznałam świat.  Poznałam samą siebie. Odkryłam moje granice. To był czas, który mogłabym uznać za dobrze spędzony.  Okres pierwszych buntów, jak i pierwszych miłości.  Mają pierwszą miłością był niejaki Louis Tomlinson. Był on może mało atrakcyjny, lecz okazał się jedynym chłopakiem, z którym mogłam normalnie porozmawiać. Nie udawałam przy nim nikogo. Byłam sobą. W krótkim czasie zostaliśmy parą i nic ani nikt nie zdołał nas rozdzielić. Do czasu.  
   Nastały czasy liceum. Nowa szkoła. Nowi znajomi. Nowi nauczyciele. Wszystko obróciło się o 180 stopni. Wszystko się zmieniło. On sje zmienił. Zranił mnie najmocniej na świecie. Nie byłam na to gotowa, a jednak musiałam stawić temu czoła. Nie byłam już małą, niedojrzałą dziewczynką. Byłam już prawie dorosła.
   Kolejnym etapem mojego nade wszystko nudnego życia były dwa lata spędzone na robieniu tak na prawdę to niczego.  Siedziałam całymi dniami nad książkami lub pracowałam w pobliskiej kawiarence.  Zrobiłam sobie spokój z nauką. Jednak gdy poszłam na studia ... a zresztą .. przekonacie się w swoim czasie...
To był pierwszy dzień na studiach. Moje lokum znajdowało się pół kilometra od miejsca, w którym odbywały się wykłady. w tym miejscu poznałam dwie dziewczyny, Lily i Maggie. Były one bliźniaczkami. Dzieliłyśmy razem nasze mieszkanie wraz z 2 innymi chłopakami. Ogólnie nasze mieszkanie nie wykraczało norm pokoi akademickich, jednak nie było to tez miejsce, w którym czułabym się nieswojo.
Po rozpakowaniu swoich rzeczy wraz z dziewczynami wybrałam się na zwiedzanie okolicy. W pobliżu naszego adresu zamieszkania znajdował się park botaniczny oraz kilka małych butików, aptek oraz kawiarni i restauracji. Byłam podekscytowany każdym nowym budynkiem, który oglądałam podczas wycieczki. Jeden mur przypominał mi nawet mury mojej dawnej szkoły. 
- Potrzebuję się czegoś napić i to już - skomentowała Maggie, gdy okrążałyśmy po raz trzeci wysoki dąb, który był punktem środkowym parku.
- Po drodzę widziałam kawiarnię. Możemy się tam zatrzymać na parę chwil - wszystkie przytaknęłyśmy na sugestię Maggie.
Zbliżając się powoli do kawiarni miałam pewnego rodzaju uczucie deja-vu, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Ta sytuacja bardzo kojarzyła mi się z moim niedawnym snem.
Weszłyśmy do środka budynku i skierowałyśmy się w kierunku kas. Gdy sprzedawca się odwrocil w naszą stronę,  poczułam pewnego rodzaju pustkę. Wydawało mi się, że spotkam tu kogoś znajomego. Szybko złożyłyśmy swoje zamówienia i usiadłyśmy na krzesłach barowych. Zaczęłyśmy prowadzić luźną rozmowę, na temat naszych przeżyć co do pierwszego dnia pobytu tutaj. 
- Uwaga! Przystojniak na trzeciej - uradowana spostrzeżeniem Lily odwróciłam głowę w wskazanym kierunku i zamarłam w miejscu.
Do lokalu właśnie wchodził Louis Tomlinson we własnej osobie z dziewczyną, którą trzymał za rękę. W jednym momencie poczułam jak moja klatka piersiowa unosi się w coraz szybszym tempie, a do serca wpływa nieprzyjemny ból, który próbuje opanować. wszystkie wspomnienia wróciły...


*********************************
PRZEPRASZAM ZE CZAISZ IE 2 TYGODNIE A NIE JEDEN .. ALE TAK JAKOS WYSZŁO ....
ŚWIĘTO ZMARŁYCH MNIE WYTRACILO Z ROWNOWAGI TROCHĘ ... BO CAŁY HARMONOGRAM DNIA POSZLA SIĘ CIAC. ..
Wieec mam nadzieje ze wam się podoba ..
jeżeli chcecie czytać dalsze losy tej histori zapraszam do komentowania i wyrażania swojej opinii tuż pod zamieszczona notka xd 
także .. miłej nocy życzę :*
bo mnie czeka namiętna noc z historią i chemia gerę. . będzie ostro xd  

niedziela, 19 października 2014

.

Hej ludziki .. mam nadzieję,  że jeszcze żyjecie :D
wiem, że mnie długo nie było, ale wybaczcie ... najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się pytać ... mówię szczerze bez bicia i wytłumaczania się szkołą, bo ona nigdy nie jest wytłumaczeniem xd
nie miałam weny przez około 4 miesiące .. na prawdę .. kiedyś siadałam nad jedną historia i skończyłam ją w przeciągu jednego wieczora .. teraz ... siedziałam 3 dni .. i zdarzało się, że na dodatek nie podobało mi się i kasowałam wszystko ... wieeec... mam nadzieje, ze jak niedługo wstawię jakiś nowy wpis to nie zhehtujecie mnie doszczętnie xD
także do zobaczenia możliwe ze nawet w przyszłym tygodniu hehe :D

niedziela, 18 maja 2014

Zayn cz.5

 Wszystko wskazywało na to, że popełniłam największy błąd w moim życiu. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Ciepłe, wieczorne powietrze wpadło do środka. Poprawiłam opadającą grzywkę, po czym usiadłam na parapecie. Oparłam czoło o plastikową część okna i spojrzałam w dół. Jeszcze jakieś 10 minut temu stałam tam nieświadoma swoich czynów. Teraz już wiem, że ta szybka decyzja prawdopodobnie popsuła całe moje życie. Najgorsze jest to, że muszę teraz ponieść konsekwencje. Nikt nie mówił, że życie będzie usłane płatkami róż.
-Dlaczego jesteś taka przygnębiona? - mama potarła moje ramiona i usiadła koło mnie.
-Jestem taka głupia - złapałam się za głowę i wstałam. Zaczęłam szybciej oddychać. Kiedy zaczynałam się już dusić, cały smutek wyleciał ze mnie w mgnieniu oka. Podeszłam do drzwi i zjechałam po nich na podłogę. Podciągnęłam swoje rękawy i zaczęłam płakać. Po chwili poczułam, jak ktoś koło mnie siada. Mama przełożyła moje włosy do tyłu, związując je w kitkę. Wzięła mnie w swoje ramiona i delikatnie uspokajała. Moje serce wydawało się kompletnie złamane. Wszystko, co dotychczas zbudowałam: moja przyjaźń z Victorią, dobre kontakty z Zaynem, dobre wyniki w szkole, runęły w dół niczym mur. Teraz nic mi nie zostanie.
-Jestem taka głupia - powtórzyłam po raz kolejny i mocniej wtuliłam się w rodzicielkę.
  Kiedyś takie sytuacje nie dziwiły moją mamę. Kiedyś to było dla mnie codziennością. Kiedyś mama nie zrobiłaby nic, by mi jakoś pomóc. Kiedyś... wszystko było inne.
-Nie mów o sobie w ten sposób. Jesteś bardzo mądrą dziewczyną i dobrze o tym wiesz. Po prostu... na chwilę zwątpiłaś w to, co robisz. Dasz sobie radę - pocieszała mnie. Jeszcze nigdy nie została przy mnie tak długo, kiedy ja miałam swoje doły.

~


Nadal nie wierzyłem, że mogła zrobić coś takiego. Dlaczego po prostu mi tego nie powiedziała na początku? Mogła uniknąć takiego pożegnania. Mogliśmy to sobie jakoś wytłumaczyć. Może mógłbym ją jakoś przekonać, żeby została? A może ona po prostu nic do mnie nie czuje? Może po prostu chciała mnie wykorzystać? Może chciała się po prostu zabawić. Wykorzystać. Zostawić. Nadal kiedy o tym myślę, wyobrażam ją sobie. Za każdym razem kiedy o niej myślę, mój umysł wariuje. Tracę zmysły i zatracam się w tej jednej myśli.
Kocha mnie?
To pytanie chyba będzie mnie prześladować do końca życia. Nie dowiem się tego nigdy. Chyba, że ...


~


Siedziałam na schodach prowadzących do domu. Niedługo mojego byłego domu. Przez moją głupotę jestem teraz nieszczęśliwa. Podniosłam ze stopnia mój kubek i przyłożyłam go sobie do ust. Moje ciało wypełnił żar, gdy przy moim domu stanął jakiś samochód. Powoli wstawałam, by sprawdzić, kto przyjechał. Miałam taką cichą nadzieję, że może przyjedzie.
Ale niestety. Nic nie bywa jak w bajce. Od strony kierowcy wysiadł wysoki blondyn. Uśmiechnął się do mnie i podbiegł do mnie. Mój menadżer.
-Widzę, że coś się gryzie - spojrzał na mnie z ukosa i krzywo się uśmiechnął. Zachichotałam z wyrazu jego twarzy, po czym wróciłam do poprzedniego grymasu na twarzy, który towarzyszył mi na twarzy od początku dnia.
-Nie wiem, co we mnie wstąpiło, kiedy wtedy do ciebie zadzwoniłam - spojrzałam na niego i zdałam sobie sprawę, jaka jestem niska.
Nigdy nie posądziłabym siebie o bipolarną osobę. Jednak prawda jest inna. Jestem strasznie skomplikowaną osobą. Nawet ja nie wiem czasami, co siedzi w mojej głowie. Wszystko jest poplątane, jednak gdy jestem z nim, wszystko wydaje się takie proste i nieskomplikowane.
- Zmieniłaś zdanie?- rozszerzyłam swoje oczy i zrobiłam daszek z prawej ręki.
-A czy to ma jeszcze jakieś znaczenie?
-Nie podpisaliśmy umowy o wynajem domu, więc tak jakby można to wszystko jakoś odkręcić, jeżeli tylko chcesz - rzuciłam się na niego i mocno wyściskałam.
- Oczywiście, że chce - wykrzyczałam w jego garnitur i okręciłam się z nim dookoła.
Byłam tak podekscytowana, że chciało mi się krzyczeć. Moje marzenia się spełniły. Może jest jeszcze jakaś szansa, że mogę to wszystko odkręcić z Zaynem?
-Pójdę do domu i powiem twojej mamie, by nie marnowała swojego czasu na pakowanie, bo zostajecie - poklepał mnie po ramieniu. Promiennie się do niego uśmiechnęłam i wesoło zachichotałam. Byłam jak nowo narodzona. Odżyłam z prochów. Gdy sylwetka mojego menadżera znikała za drzwiami, ja zajęłam się zbieraniem kubków z tarasu i mojego ze schodów. Zaniosłam tackę do kuchni w podskokach i wróciłam na przedsionek po kolejne brudne naczynia, które pozostały po naszym śniadaniu.
Gdy doszłam do progu drzwi, ujrzałam Zayna. Stał na trzecim stopniu i przyglądał mi się z niewyjaśnionym wyrazem twarzy. Tacka wypadła mi z rąk. Trzęsącymi się rękoma podniosłam ją, a gdy wstawałam, poczułam jak coś koło mnie poruszyło się. Spojrzałam na bruneta, który stał do mnie twarzą w twarz. Chciałam się z nim jakoś przywitać, jednak on całkowicie zbił mnie z pantałyku.
-Kochasz mnie? - ogromna fala przyjemnego ciepła przeszła po moim ciele w stronę serca. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. - Nie patrz na dół, gdy pytam się ciebie o takie rzeczy - podniósł mój podbródek, ale zostawił swoją rękę na nim.
-Tak - odpowiadam krótko i na temat. Jednak widać, że to nie o to mu chodziło. Chciał usłyszeć te słowa prost z moich ust. -Kocham Cię - dodałam po chwili, a chłopak uśmiechnął się i przycisnął mnie do ściany mocno całując.
-Jesteś wszystkim o czym myślę, nie pozwolę byś ode mnie odeszła. Zwariowałbym.
-Ja tak samo.



~~~~

Im więcej kreatywnych komentarzy, tym bardziej kreatywne imaginy :P






piątek, 16 maja 2014

Zayn cz. 4

Nigdy nie czułam takiego szczęścia. Pocałunek Zayna wzniósł mnie do nieba. Teraz liczył się jedynie on.
-Jednak przyszłaś - wyszeptał w moje usta, po czym znowu zaczął całować. Otworzyłam oczy i spojrzałam się ponad głowę chłopaka. Ponad pięćset par oczu wlepiało w nas wzrok. Przestałam oddawać pocałunki. Zrobiło mi się głupio. Poliki zaczęły mnie piec, a ja cała gotowałam się od środka. Wzięłam ramiona bruneta w swoje ręce i odtrąciłam go od swojego ciała. Odsunął się ode mnie w momencie, kiedy jego trener podbiegał do nas. Miał całą czerwoną twarz, zapewne tak jak ja. Pięści, które trzymał zaciśnięte, znalazły się na koszulce Zayna.
-Popsułeś cały mecz - powiedział z zaciśniętymi zębami. - Nie obchodzi mnie, że cieszysz się, że jakaś kolejna lalunia przychodzi na twój mecz, ale daruj sobie takie przywitania. Wracaj do gry - klepnął go w ramię i wepchnął na boisko. Chłopak spojrzał na mnie tęsknym wzrokiem i potruchtał na miejsce, w którym stał sędzia. Głęboko westchnęłam. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że przez cały ten czas, wstrzymywałam oddech. Złapałam się za klatkę piersiową i zaśmiałam  z całej zaistniałej sytuacji. Nie wiem jak się zachować. Spojrzałam w stronę Zayna, który w tym momencie zdobywał kolejne punkty dla drużyny. Zerknęłam do góry i zauważyłam kilkanaście par oczu, które nadal wpatrywały się we mnie, jakbym miała coś we włosach. Przejechałam po nich ręką i odwróciłam się, powoli idąc przez korytarz.


-Nie widziałem cię przez prawie całą drugą połowę meczu - brunet usiadł koło mnie na ławce na boisku szkolnym.
-Ta, wiem. Tak jakoś wyszło. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli i czułam się dość dziwnie - przetarłam rękę w miejscu, w którym Zayn otarł się swoim ramieniem.
-Zimno ci? - spytał się i ściągnął bluzę z logiem swojej drużyny.
-Nie, nie jest - zaśmiałam się, jednak założyłam ją na swoje ramiona. Chwilę później przyciągnął mnie swoją ręką i oparł brodę o moje czoło.



-Dlaczego płakałaś na hali? - moje serce zaczęło szybciej bić na jego pytanie. Spojrzałam w stronę wychodzących ludzi z obiektu szkolnego i  z powrotem na niego.
-A to nic takiego - wykonałam swój nerwowy tik nosem i lekko się do niego uśmiechnęłam.
-No dobra. Jeżeli będziesz chciała o tym pogadać, to wiesz, do kogo możesz przyjść - uśmiechnął się do mnie i znowu do siebie przyciągnął. Dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy. Wcale mi ona nie przeszkadzała. Nie potrzebowałam rozmowy. Wystarczyło jedynie to, że tam z nim siedziałam. Podczas mojego wyjazdu przemyślałam parę spraw i doszłam do wniosku, że bezpodstawna nienawiść do niego jest tak naprawdę miłością, którą ukrywałam przez wszystkie te lata. Byłam po prostu zbyt uparta by to przyznać.
-Okej, czas już na nas. Zawiozę cię do domu - poklepał mnie po plecach, a ja szeroko otworzyłam oczy. Właśnie przypomniała mi się bardzo ważna rzecz.
-Nie możesz - wypaliłam. Wstał z ławki i zmarszczył brwi na moje słowa. Gdy już otwierał usta, wyprzedziłam go. - To znaczy, poradzę sobie. Nie martw się o mnie.
-To żaden problem, chodź - złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę samochodu.
 Nie wyrywałam się, bo to znaczyłoby, że coś przed nim ukrywam. Co jest oczywiście całkowitą prawdą, ale nie chciałam tego po sobie dać poznać. Z drugiej strony i tak dowie się o tym prędzej czy później. Najbardziej martwi mnie fakt, że i z jednej i z drugiej strony to mu się nie spodoba.



-Jesteśmy na miejscu - oznajmił, gdy stanął pod moim domem. Wysiadł z auta i obszedł go, by otworzyć z mojej strony. Dżentelmen. Przez te wszystkie małe rzeczy, coraz bardziej robiłam się smutna. Dlaczego to wszystko musi być takie przytłaczające?
-Dziękuję. A, proszę. Twoja kurtka - spróbowałam zdjąć ją ze swoich ramion, jednak on przytrzymał moje ręce w jednym miejscu.
-Myślę, że możesz ją wziąć - uśmiechnął się do mnie. Znowu ta niezręczna sytuacja. Wyrwałam się z jego uścisku i zdjęłam kurtkę. Podałam mu ją, a on po raz kolejny tego wieczoru zdziwił się, jednak tym razem nie odezwał się. Lepiej dla mnie.
-Dzięki - głośno przełknął ślinę. Pewnie nie wiedział, jak ma się teraz zachować. Ma szczęście. Nie jest jedyny.
-Słuchaj, Zayn.. - zaczęłam gestykulować już rękoma, kiedy drzwi od mojego domu otworzyły się na oścież, a ze środka wyszła moja mama z dwiema walizkami. Świetnie. Zaraz wszystko się wyjaśni samo.
-Chcesz mi coś powiedzieć ? - odezwał się do mnie, wlepiając we mnie swoje czekoladowe oczy. Niech go szlag trafi. Nie potrafię nic powiedzieć przez ten wzrok.
-Ariana, chodź do domu i pomóż nam się pakować, sama tego nie będę pakować - otworzyłam szerzej oczy i wskazałam ruchem głowy, że ma w tej chwili wejść do domu, albo zabiję ją wzrokiem. - A, no tak. Jutro przyjeżdża samochód i zabiera resztę rzeczy - uśmiecha się do mnie. Najwyraźniej nie zrozumiała moich sygnałów, by ulotniła się z tego miejsca, zanim stanie się miejscem zbrodni.
- Przeprowadzacie się? - Zayn odwrócił mnie do siebie i złapał za oba ramiona. Rozum przestał działać. Nie mogłam oddychać. Zaschło mi w gardle. Ledwo co stałam na nogach. Muszę przyznać, że nigdy nie lubiłam takich sytuacji.
-Właśnie dlatego przez cały poprzedni tydzień nie było mnie w szkole. Próbowaliśmy znaleźć jakiś ładny apartament. Jednak także myślałam o mnie i o tobie i uświadomiłam sobie, że nie potrafię stąd wyjechać, bo cię kocham - przez moment wyglądał, jakby w jego środku coś się złamało. -Dlatego też dzisiaj przez to płakałam w szkole- kontynuowałam.
-Dlaczego się w ogóle przeprowadzacie? - spojrzał na mnie, jakby coś nie pasowało mu w całej tej układance. Głośno przełknęłam ślinę i oczy zaczęły mi łzawić, opuściłam wzrok.
-Ponieważ, tak chciałam - poczułam, jak moje ramiona zostają ściśnięte przez jego dłonie, a potem poluźnił uścisk. Opuścił swoje ramiona i odszedł. Jedyne co mi po nim zostało to chłodny powiew wiatru, który owiewał moje rozgrzane ramiona w miejscach, gdzie przed chwilą ściskały je jego dłonie.


~~~

im więcej komentarzy tym szybciej pojawi się kolejna część :)









niedziela, 4 maja 2014

Zayn cz.3

 Następnego dnia w szkole wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Myśl, że Malik mógł wydać naszą tajemnicę, wywoływała u mnie ścisk w żołądku. Jeszcze raz spojrzałam za siebie i usiadłam na pobliskiej ławce na boisku szkolnym. Wyjęłam telefon z plecaka i odblokowałam ekran. Dostałam wiadomość. Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła siebie, a dopiero potem nacisnęłam ikonkę z podtytułem :"Wiadomości".


                                        " Możemy się spotkać koło twojej szafki? Teraz? xoxo"

 Zmarszczyłam czoło. Kto mógł to napisać? Gdy zamierzałam się obrócić, ktoś oplótł swoje ręce wokół mojej szyji. Uspokoiłam się trochę, kiedy poczułam zapach perfum mojej przyjaciółki. Uśmiechnęłam się szeroko i złapałam za jej ręce, po czym okręciłam się na ławce w jej stronę.
-Co tam powiesz ciekawego? Dlaczego nie było cię wczoraj na matematyce? - przygryzłam wargę i ścisnęłam bardziej ramiączko torby.Na samą myśl o wczorajszej nieobecności na lekcji i powodu, dla którego mnie nie było sprawia, że robiło mi się gorąco.
- Źle się poczułam i poszłam do domu - oznajmiłam jej obojętnie. Bardzo cieszyłam się z wiadomości, że nie wie o wczorajszej akcji. Na pewno zaprzeczałaby cały czas na temat zaistniałej sytuacji pomiędzy mną, a jej przyjacielem i moim... dawnym wrogiem? W końcu się nienawidzimy z Zaynem, co nie? Znowu nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
- Aha - usiadła koło mnie i założyła swoje okulary przeciwsłoneczne. - Nieważne. W każdym bądź razie musisz pójść ze mną na mecz koszykówki w piątek. Obiecałam Zaynowi, że przyjdę mu pokibicować.
- Po pierwsze to nie muszę, a po drugie to zastanowię się jeszcze - zachichotałam, gdy wydęła dolną wargę, by pokazać, jaka ona jest biedna.
- I tak wiem, że ze mną pójdziesz - klepnęła mnie w ramię.

  Po krótkiej wymianie zdań zadzwonił dzwonek i ruszyliśmy w stronę sal lekcyjnych. Gdy przekroczyliśmy próg kolejnego korytarza zauważyłam jak pod moją szafką stoi jakiś koleś. Czerwono-czarna koszula w kratę. Czarne rurki. Zayn. Szybko podbiegłam w jego stronę. Na początku nie zauważył mnie, bo pisał coś na telefonie, jednak po chwili podniósł swój wzrok i szeroko się uśmiechnął, witając się ze mną.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-To zwykły przypadek. Po prostu byłam ciekawa - położyłam ręce na biodra, a on spojrzał na mój biust.
-Palant - poprawiłam swój dekolt, by zwrócić jego uwagę, jednak on jedynie zaśmiał się i odwrócił wzrok w stronę nadchodzącej osoby. Skierowałam głowę w tym samym kierunku i zauważyłam moją przyjaciółkę. Wyglądała na zdezorientowaną i zdziwioną. Burknęłam coś niezrozumiałego pod nosem, co oznaczało, że nie jestem zadowolona i poprawiłam swoją torbę na ramieniu.
-Wiedziałam, że coś jest nie w porządku. Po prostu wiedziałam - zaśmiała się i oparła się o szafkę, tak samo jak chłopak zrobił to kilka sekund temu.
-To czemu tak się cieszysz?
-Cieszę się z waszego szczęścia. Od początku wiedziałam, że tylko zgrywasz się mówiąc, że go nienawidzisz - uśmiechnęła się w stronę skołowanego bruneta. Wymienili się spojrzeniami. Blondynka zmarszczyła brwi i skierowała wzrok w moją stronę.
-My ze sobą nie jesteśmy - sprostowałam dla ścisłości.
-Oh... sorry, nie miałam pojęcia. Ja.. po prostu... myślałam, że może jednak coś między wami zaszło.
-Nic nigdy nie może pomiędzy nami zajść. Proszę cię. Jestem sławna. Co powiedzieliby fani, gdybym chodziła z przeciętnych chłopakiem?

-Że może w końcu zmądrzałaś - męski głos wyrwał mnie z rzeczywistości. Spojrzałam w stronę Zayna, ale on już odchodził.
-Yh.. co proszę? - odwróciłam się do szafki i walnęłam w nią z całej siły.
-On ma rację - głos mojej przyjaciółki odbił się echem w mojej głowie. Otworzyłam szerzej oczy i stanęłam naprzeciwko niej. Wpatrywała się w swoje buty. Właśnie zrozumiałam, że to miejsce nie jest dla mnie odpowiednie. Wzięłam głęboki wdech i cicho załkałam. Otarłam ręką łzy i pobiegłam do toalety drogą, która była mi kiedyś tak bardzo znana.

  Wyciągnęłam kolejną chusteczkę z opakowania i wydmuchałam w nią nos. Już jakieś 20 minut siedzę na zimnych kafelkach w szkolnej ubikacji. Nikt nie powiedział do mnie takich słów prosto w twarz od jakiś 3 lat. Wszystkie moje emocje wypłynęły na wierch po tylu latach czekania. Co miały znaczyć słowa, że nie zmądrzałam? Jestem zbyt dziecinna? Zbyt egoistyczna? Podkuliłam kolana i złapałam je rękoma. Położyłam na nich czoło i zamknęłam oczy. Musiałam się wyciszyć. Po kilku mocnych oddechach uspokoiłam się i wstałam z podłogi. Wyciągnęłam telefon z torby i wybrałam numer.
-Czy coś się stało? - w słuchawce usłyszałam głos.
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić? - przejrzałam się w lustrze i otarłam zaschnięte łzy.
-Dla ciebie wszystko - słabo się uśmiechnęłam. Podeszłam do parapetu i usiadłam na nim.
-Zacznę od początku....


~perspektywa Zayna~


Od kilku dni nie widziałem Ariany w szkole. Na początku zbytnio się nie martwiłem, jednak teraz zacząłem zastanawiać się, co mogło się stać, gdy odszedłem od niej wtedy na korytarzu. Może zasłabła? Może pokłóciła się z Victorią ? Moje myśli rozproszyły się w mojej głowie w ułamku sekundy. Zatrzymałem się w miejscu, kiedy wyobraziłem sobie rudowłosą, która spada ze schodów.
-Uważaj - tylko to słyszę, gdy z wielką siłą dostaję piłką koszykarską w brzuch. Kulę się i upadam na kolana, łapiąc krótki oddech. Zaciskam oczy i wstaję.
-Dzięki za ostrzeżenie - zamiast uśmiechu, wychodzi co najwyżej grymas na mojej twarzy. Podchodzę, kulejąc, do ławki, gdzie kolega z drużyny podaję mi schłodzoną wodę.
-Co się dzisiaj z tobą dzieje, Malik? - trener nie pozwala wziąć mi nawet łyka, gdy podchodzi do mnie i zabiera mi otwartą butelkę, wylewając płyn na podłogę.
-Przepraszam, trenerze. To się więcej nie powtórzy - mamroczę pod nosem, biorąc kolejną butelkę ze schowka.
-No ja myślę, Malik. Za 4 godziny odgrywamy najważniejszy mecz w całej twojej dotychczasowej karierze. Więc lepiej zepnij te swoją grubą dupę i maszeruj na boisko.
-Tak jest, trenerze - przecieram swoją twarz i już ostatni raz wyobrażam sobie groźny wypadek, który mógł się zdarzyć po mojej ucieczce.

 Zostały 3 minuty do rozpoczęcia meczu. Victoria siedzi już na trybunach i macha do mnie. Uśmiecham się w jej stronę i stres na chwilę opuszcza moje ciało. Jednak nie na długo. Po chwili orientuję się, że rudowłosa miała też pojawić się na meczu. Gdzie ona może być? Czy w ogóle przyjdzie? Rozglądam się po trybunach, ale nie zauważam jej nigdzie.Wzdycham głośno i odwracam głowę w stronę trenera, który daje nam ostatnie wskazówki. 3... 2... 1... zaczynamy!

 Pierwsza połowa wypadła znakomicie. Mieliśmy 24 punkty przewagi. Pod koniec połowy rozluźniłem się i trafiłem kilka koszy. Po wyznaczonej przerwie wbiegamy na boisko i gra zostaje kontynuowana. W pewnym momencie spoglądam w stronę wejścia na halę. O mur opiera się Ariana. Ma długą bluzę z mocno rozciągniętymi rękawami, które właśnie rozciągała. Włosy miała upięte w kucyka, a jej piękny uśmiech oświecił całą halę. Po kilku nanosekundach zorientowałem się, że znowu zastygłem na parkiecie, a trener patrzy na mnie, jakby wyrosła mi trzecia głowa. Znowu spoglądam w stronę dziewczyny. Dopiero teraz zauważam, że pociąga nosem i ociera łzy z policzka. Ból, który poczułem był nie do opisania. Słyszałem swój własny puls w uszach. Zacząłem się pocić. Spojrzałem na tablicę wyników. Zostało jakieś 2 minuty do końca. Mieliśmy znaczną przewagę nad rywalem. Znowu spojrzałem w tamto miejsce. Wpatrywała się we mnie, a ja nie wiedziałem, co robię. W kilka sekund przebiegłem przez środek boiska i złapałem ją za policzki, a potem mocno pocałowałem.




_________________________________________________________________________________
Nie wiem co mogę powiedzieć... może tak:
po pierwsze to bardzo, ale to bardzo was przepraszamy, że nic nie dodawałyśmy od jakiegoś miesiąca... serio wybaczcie nam ... jesteśmy STRASZNIE leniwe.... 
Po drugie to dziękuję wam za ponad 200k wyświetleń.. jesteście WIELCY
LOVE YOU SO MUCH ! 


DZIĘKUJĘ, ŻE TU Z NAMI JESTEŚCIE I ŻE CHCE SIĘ WAM TO COŚ KOMENTOWAĆ I WGL .. I BLABLABLA .... KOCHAM WAS I TYLKO TO SIĘ LICZY ! 

PS. JEŻELI WYTRWAŁEŚ DO KOŃCA NOTKI TO ZOSTAW PO SOBIE KOMENTARZ :)



czwartek, 10 kwietnia 2014

Informacja.

Sorry dziewczyny,  że nic nie dodajemy narazie nic na blogu, ale niedługo mamy testy gimnazjalne i chcemy wypaść jak najlepiej.  Bo w końcu to od tego głupiego testu zależy do jakich szkół się dostaniemy.
Mam nadzieje, że jak nic nie pokrzyżuje naszych planów to z dodawaniem imaginów zaczniemy po 25 kwietnia.
Dzięki,  że z nami jesteście i w ogóle :)

TROLOLOLOLOOLOLOLOLOLO SUEMANO XD PATRZCIE NA TO XD




czwartek, 20 marca 2014

Imagin Justyny :)

Czy mogę podarować ci niebo?

 Początki zawsze bywają trudne, no ale od czegoś trzeba zacząć, a więc może się przedstawię, mam na imię Kate. Przejdę do rzeczy, moje życie to życie przeciętnej 19- latki, choć nie do końca. Pochodzę z zamożnej rodziny, mieszkamy w Londynie w jednej z najbogatszych dzielnic. Nie, nie jestem zwyczajna, bo zwyczajni ludzie mają problemy a ja ? Ja mam mnóstwo pieniędzy, setki znajomych i moje życie jest bajką. Już od najmłodszych lat w szkole miałam ksywkę „Lady K” lub „Księżna K”. Od maleńkości dostawałam mnóstwo prezentów, a na 18 urodziny wypasione auto. Tak jestem jedynaczką i w dodatku rozpieszczoną, z tym muszę się zgodzić. I tak w sumie mijał mi czas [na zabawie], aż do pewnego pamiętnego dnia, w którym poznałam osobę, dzięki której moje życie się zmieniło.

 Był maj, a więc zbliżały się majówki, czyli ostre melanże i domówki. Akurat jedna z moich przyjaciółek robiła imprezę u siebie na chacie. Długo się szykowałam, aż wreszcie wyszłam z domu. Uwielbiałam bawić się, byłam wtedy w centrum uwagi, każdy pragnął mojego towarzystwa. Na domówkę dotarłam około 22, bo lubiłam jak już coś się działo, zjawiło się mnóstwo ludzi, każdy tańczył, a ja wyszłam na taras na samej górze, by oderwać się na chwile. Stanęłam przy barierce, chwytając się jej mocno i wpatrywałam w gwiazdy, bo niebo było bezchmurne a noc niezwykle ciepła, jak na tą porę. Nagle usłyszałam kroki za swoimi plecami i gdy się odwróciłam zobaczyłam jakiegoś kolesia. Dziwne, bo nie znałam go, ale przypominał mi kogoś. Miał brązowe loki, które niestarannie opadały mu na twarz, jasną, matową cerę, zielone, kocie, tajemnicze oczy, męską sylwetkę i doskonale wyglądał w świetle księżyca.

- Czemu za mną przyszedłeś? – zapytałam chłopaka

- Nie śledziłem cię… Chciałem po prostu wyjść na świeże powietrze, bo na imprezie zrobiło się nieco tłoczno.

- Tak już na pewno. Przeszedłeś tu i to w dodatku z drinkiem i mam uwierzyć w przypadek? A tak w ogóle to my się znamy, bo ja kompletnie cię nie kojarzę. Chodzisz do naszej szkoły?

- Nie, zakończyłem już „edukację”… Nie chcesz to nie wierz w ten swój przypadek, nie wszystko kręci się wokół ciebie, wyluzowałabyś, księżniczką to ty jesteś ale chyba w swojej wyobraźni. – powiedział ze zdenerwowaniem kierując przeszywający wzrok w moją stronę.

- Że co? To moja szkoła, moi znajomi, moja impreza! Jak ci coś nie pasuje koleś to możesz stąd wyjść! –odparłam stanowczo.

-Ha Ha Ha jesteś śmieszna i nie jestem jakimś tam gościem, mam na imię Harry. Zapamiętaj te imię bo jeszcze długo nie będzie dawało ci spać.

-Jesteś żałosny, kto cię tu wpuścił? – zapytałam

-Mam zaproszenie VIP jakbyś nie wiedziała i skończ już z tymi fochami.

Naszą rozmowę przerwał jakiś kumpel tego całego Harrego.

-Harry tu jesteś, wszędzie cię szukałem! Za 10 minut zaczynacie.- rzucił w jego kierunku nieznajomy.

-Już idę, chciałem w spokoju wypić drinka, ale Królewna nie wydała mi pozwolenia- kpił ze mnie

-Gdzie idziesz? Co zaczynacie?- kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, byłam zdezorientowana- a co do drinka to w tej chwili daje ci pozwolenie.

-Teraz już za późno, muszę lecieć, jak chcesz się przekonać po co to zejdź na dół za 10 minut.- tajemniczo próbował zachęcić mnie do pójścia za nim.

Zostałam jeszcze chwilę na tarasie, ale ciekawość nie dawała mi spokoju i w końcu postanowiłam zejść na dół i zobaczyć co się święci. Przyjaciółka Maggie, czyli organizatorka imprezy obiecała jakiś koncert super kapeli na żywo. Stałam razem z innymi ludźmi pod miejscem, w którym mieli występować. Wszyscy skandowali „One Direction”, znałam ten zespół, niedawno pojawił się w branży, kojarzyłam tylko utwór „What Makes You Beautiful”. Wreszcie wyszli na scenę i z niedowierzaniem stałam tam jak wryta, bo zobaczyłam chłopaka poznanego na tarasie. „Więc Harry jest muzykiem” – pomyślałam. On też zauważył mnie stojącą i wpatrującą się w niego. Muszę przyznać, że kapela z nich niezła, są zgrani, fajnie wyglądają i totalnie wymiatają na scenie, jestem pewna że w najbliższym czasie zrobią karierę i podbiją serca miliona nastolatek. Po koncercie, gdy tańczyłam z koleżankami podszedł do mnie Harry i zaczął tańczyć obok. Wyszeptał mi do ucha, żebyśmy poszli się przejść, chwycił moją dłoń i zabrał dwa drinki z mini baru. Byliśmy już na zewnątrz, gdzie można było normalnie porozmawiać, choć impreza była tak głośna, że słychać był ją jeszcze daleko. Postanowiliśmy iść do ogrodu, gdzie było trochę mniej ludzi.

-No więc jak ci się podobał koncert? Widziałem twoją minę, chyba nigdy nie słyszałaś o One Direction?

-Słyszałam trochę, ale chyba jesteście nowym zespołem, a koncert był nawet fajny…

-Wiem, że ci się podobał, bo wpatrywałem się tylko w ciebie, a całkiem dobrze bawiłaś się przy naszych kawałkach. No ale pewnie ty dałabyś fajniejszy koncert Księżniczko ?

-Nie mów tak do mnie, jak coś to „Lady K”.- powiedziałam

-„Lady K”? buhahaha- wybuchł śmiechem- tak masz na imię ?

-Nie! - poirytowana odparłam- na imię mi Kate.

-Nie złość się już tak, bo ci pryszcz na czole wyskoczy.- dalej żartował

-Po co mnie tu przyciągnąłeś? Daj mi już spokój! Musisz za mną łazić? Zabierasz mi powietrze!- wykrzyczałam pełna złości i pobiegłam do koleżanek na basen. Nie minęła chwila, a chłopak przybiegł za mną.

-Co się tak oburzasz dziewczyno? Wyluzuj mamy imprezę, nie bądź taką złośnicą. A no tak zapomniałem w końcu z Ciebie jest księżniczka, a nawet „Lady” – żartował przy moich znajomych o mnie. Ja do granic wkurzona nawet nie odpowiedziałam tylko popchnęłam chłopaka do basenu, a on chwycił mnie za rękę i wpadłam tam razem z nim.

-Po co to zrobiłeś?! Ty idioto! Jak ja wyglądam!- wrzeszczałam na niego

-Kate teraz dopiero zaczyna się impreza, daj się ponieść.- uwodzicielsko i spokojnie powiedział, ale janie chciałam go słuchać, wydostałam się z basenu i poszłam wysuszyć do pokoju Maggie.

Przebrałam się i postanowiłam wrócić do domu bo robiło się już późno, większość imprezowiczów była pijana, a w domu roiło się od obcych ludzi. Gdy wychodziłam zahaczył mnie jakiś pijany gość, był bardzo nachalny, nie wiedziałam czego chciał ani kim był. Zaczął mnie szarpać i ciągnąc na górę, a ja próbowałam się wyrywać. Tą sytuację zauważył nie kto inny jak „bohaterski” Harry, który zaraz przybiegł z pomocą i odciągnął tamtego typa ode mnie.

-Nic ci nie jest?- zapytał

-Jest wszystko okay, nie musiałeś mi pomagać sama bym dała sobie świetnie radę.- odparłam

-Tak już to widzę, gość był nachalny, mógł ci coś zrobić, zaraz ja i moi koledzy się nim zajmiemy.

-Rób co chcesz, ja już wychodzę.- powiedziałam stanowczo

-Nadal jesteś zła za ten basen Kate?

-Daruj sobie, nie mam czasu na takie beznadziejne rozmowy, czekają już na mnie, muszę iść.

-Dobra idź, ale zapamiętaj moją twarz, bo ci się w nocy przyśnię i uważaj na siebie.- stanowczo zaproponował. Wymieniliśmy tylko spojrzenia i ja poszłam do auta, przyjechał po mnie kuzyn, który dziś miał u mnie nocować.

Następnego dnia rano obudziłam się zmęczona i z bólem głowy. Nie przyśnił mi się Harry, ale bardzo dużo o nim myślałam. Włączyłam telewizor w salonie i jedząc prowizoryczne śniadanie oglądałam wiadomości. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, pokazywali tam dom mojej przyjaciółki Maggie, i że niby jakiś pożar tam wybuchł w nocy. Byłam w szoku, zaraz chwyciłam telefon i próbowałam się do niej dodzwonić. Bez skutku niestety, nikt nie odbierał.  Bardzo martwiłam się o Maggie, chciałam jak najszybciej się czegoś dowiedzieć i wreszcie zadzwonili jej rodzice i powiadomili, że wszyscy którzy byli wczoraj na imprezie mają jechać na policje i złożyć zeznania bo ogień został podłożony. Szybko się więc ogarnęłam, nie przywiązując zbytniej uwagi do wyglądu wsiadłam w auto i pojechałam. Na posterunku było mnóstwo młodzieży z wczorajszej imprezy, wszyscy z kwaśnymi minami, ja usiadłam na krześle, zamknęłam oczy i oparta o ścianę czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Nagle ktoś mnie szturchnął i ciepłym, męskim głosem zaczął:

-Ty też tutaj ? Jak się czujesz? – nie chciałam otwierać oczu, bo znałam doskonale ten głos, to był nie kto inny jak Harry

-A ty znowu musiałeś się mnie uczepić? Przecież Maggie to moja przyjaciółka, jak tylko zadzwonili jej rodzice ubrałam się i przyjechałam. Czy już widomo co z nią? Co z domem? Byłeś przy tym, jak wybuchł ten pożar?- dopytywałam

-Byłem tam kiedy wybuchł pożar, na szczęście ktoś szybko wezwał straż i dom aż tak nie ucierpiał, a nikomu nic się nie stało, Maggie jest teraz przesłuchiwana, wszyscy byliśmy w szoku, kiedy to się stało. – powiedział chłopak

-Rozumiem- krótko stwierdziłam.

Naszą rozmowę przerwał policjant:
-Pan Harry Styles proszony na przesłuchanie.

Harry poszedł a z Sali wyszła zapłakana Maggie, która nie dość, że wyglądała fatalnie, to była cala roztrzęsiona.

-Magg czekaj, jak to się stało? Wiesz kto jest sprawcą ? Tak się cieszę, że nic ci się nie stało- mówiłam patrząc na nią, a jej spuszczony wzrok nagle spotkał się z moim

-Nie mam pojęcia kto podłożył ogień, rodzice są wściekli, pożar wybuchł w kuchni i na dobra sprawę tylko ona jest zniszczona, na imprezie było mnóstwo ludzi, nie wiem komu zachciało się zabawy ogniem, ale wiem że mam szlaban do końca życia, teraz wybacz, ale jadę do naszego letniego domku pod miastem, więc nie będzie mnie, aż do września.- wyjaśniła Maggie

Ja posmutniałam na wieść o wyjeździe przyjaciółki, no ale cóż mogłam zrobić, trzeba żyć dalej. Dlatego następnego tygodnia ze znajomymi mieliśmy wybrać się za miasto na plaże, by miło spędzić czas i oderwać się w sumie to od wszystkiego. Umówiliśmy się by nocować na plaży, dlatego musiałam się spakować i przygotować, wziąć namiot i koce.

Ten dzień już od rana był fantastyczny, pogoda była wyśmienita, świeciło słońce, a ja obudziłam się w świetnym humorze. Zabrałam rzeczy i wyjechałam. Gdy dotarłam na miejsce pierwsze co rzuciło mi się w oczy to fakt, że Harry też tu przyjechał. Nie miałam pojęcia, że tu będzie, no i już sama nie wiem czy to przypadek, czy on jakoś chodzi za mną. I oczywiście musiał podejść i przywitać się pierwszy:

-Ooo Lady K. nie wiedziałem, że cię tu spotkam. Lubisz nocne wypady?

-Cześć, ja też nie sądziłam, że tu będziesz… Wręcz uwielbiam ze znajomymi jeździć na nocki, a ty musiałeś mnie znów śledzić?

-Głupolka z ciebie, i jak zawsze masz te swoje tezy, ale skąd ty je bierzesz to nie mam pojęcia. Ja tam zamierzam się świetnie bawić.

-A ja jeszcze lepiej!- wrzasnęłam poirytowana, odwróciłam się i odeszłam w druga stronę.

Wyjazd zapowiadał się świetnie, a ja stanowczo stwierdziłam, że nie dam Harremu tej satysfakcji i zamierzam mu pokazać kto tu rządzi.  Namiot dzieliłam z trzema innymi koleżankami. W południe wszyscy świetnie bawiliśmy się na plaży, pływaliśmy, graliśmy w piłkę, ale wiadomo, to co najlepsze zaczyna się po zachodzie słońca. Urządziliśmy sobie imprezę plażową, nie brakowało alkoholu, papierosów a także dobrego humoru i świetnej muzyki. Ze znajomą postanowiłyśmy zaszaleć i wypiłyśmy odrobinę za dużo, byłyśmy w szampańskim nastroju do zabawy. Gdy tańczyłam na parkiecie, zauważył to Harry i postanowił się przyłączyć. Z początku nadal byłam wściekła na niego, ale potem już mi przeszło, gdy zobaczyłam w jego oku blask świecącego księżyca wydał mi się on taki przystojny, można powiedzieć, że oczarował mnie i spojrzałam na niego inaczej. Na chwile dałam mu wyciągnąć się na krótki spacer i rozmowę.

-Słuchaj Kate- zaczął – zapomnijmy o tamtym, nie chciałem wrzucić cię do tego basenu, po prostu bardzo mi się spodobałaś i chciałem, żebyś zwróciła na mnie uwagę.

-Zapomnijmy już o tym, nie jestem zła, właściwie to było takie zaskakujące. Jesteś nieprzewidywalny a ja lubię takich facetów. – gadałam pijana.

-To znaczy, że ja tez ci się spodobałem ?- zapytał z niedowierzaniem

-Jasne, że tak Mr. Styles. Jesteś przystojny i szarmancki, ale ja nie jestem łatwą dziewczyną, a życie ze mną jest pełne nieoczekiwanych zwrotów.

Wtedy chłopak zatrzymał się, dotknął swoją dłonią mojego ramienia i lekko przejechał po nim wzdłuż, aż do palców i paznokci u mojej ręki. Popatrzyłam mu głęboko w jego zielone oczy, które skrywały tajemniczość i zapragnęłam poznać go bliżej. Czułam jak nasze dłonie splatają się a serce coraz mocniej mi bije, Harry delikatnie swoimi ustami dotknął moich, potem zaczęliśmy namiętnie się całować, nasze języki złączyły się, to było wspaniałe uczucie, nie chciałam by już się kończyło. Dosyć daleko odeszliśmy od plażowiczów i potem skręciliśmy w wąską dróżkę, która prowadziła nad skały, chcieliśmy pooglądać jak fale rozbijają się o ich brzegi.

-Kate, czy ty coś poczułaś jak cię pocałowałem?- zapytał drżącym głosem

-Tak, motylki w brzuchu. Zauroczyłeś mnie chłopaku, chcę więcej takich spotkań i spacerów, bo gdy mnie całowałeś to tak jak by ktoś dał mi skrzydła i mogłam wzlecieć wysoko ponad ziemię, ponad chmury i lecieć trzy metry nad niebem.

-A wiesz co ja czułem? Takie niezwykłe ciepło, jakbyś była długo szukanym skarbem, który podróżnik odnalazł po latach.

Oboje z Harrym poczuliśmy to samo, lecz wszystko co dobre szybko się kończy i postanowiliśmy wrócić na plaże do reszty imprezowiczów, bo słońce już wschodziło. Spakowaliśmy rzeczy i wróciliśmy do domu. Po tak cudownym weekendzie każda moja myśl oddana była Loczkowi- tak zaczęłam go nazywać. Miał racje, śnił mi się i chyba coraz bardziej zaczynałam czuć do niego coś więcej. Gdy go dłużej nie widziałam to nie mogłam wytrzymać już z tęsknoty. Chciałam jak najczęściej się z nim spotykać, ale gdy przyjeżdżał do mojego domu, rodzice nie byli zadowoleni, woleli bym znalazła sobie chłopaka z wysokim wyksztalceniem, mądrego.

-Kate zachowujesz się irracjonalnie spotykając się z tym chłopakiem! Jaką on jest w stanie zapewnić ci przyszłość? Myślisz, że w branży muzycznej jest łatwo się wybić? Może on i jego zespół będą sławni przez rok, a później zginą i śladu po nich nie pozostanie!- te słowa usłyszałam z ust matki

-Mamo, ale ja się w nim zakochałam, nie obchodzi mnie to ile zarabia i kim będzie w przyszłości- próbowałam tłumaczyć

-Jeżeli nadal chcesz spotykać się z tym chłopakiem, to na pewno nie w tym domu!- twierdzili rodzice

-Dobrze a więc się wyprowadzę, mam już 19 lat i sama potrafię o siebie zadbać, a wy niczego nie możecie mi zabronić! Kocham Harrego i będę z nim czy wam się to podoba czy nie!

Jak powiedziałam tak też zrobiłam, zabrałam swoje rzeczy i w wakacje przeniosłam się do mieszkania, które odziedziczyłam po cioci. Było bardzo małe, ale przytulne i nie musiałam już wysłuchiwać kazań rodziców. Gdy o przeprowadzce dowiedział się Loczek natychmiast do mnie przyjechał.

-Dlaczego tu jesteś? Co się stało? – dopytywał
-Pokłóciłam się z rodzicami o Ciebie, ale cię kocham i nie chcę cię stracić dlatego się od nich wyprowadziłam.

-Nie musiałaś tego dla mnie robić, jesteś wspaniała, nie wiem czy ja na ciebie zasługuję.

-Musiałam, uwierz że jesteś dla mnie najważniejszy. Twoje uczucie jest wszystkim czego potrzebuję do życia, a tutaj jakoś sobie poradzę, znajdę pracę i zacznę żyć samodzielnie.- uspokajałam chłopaka

Harry po usłyszeniu tych słów popatrzył mi głęboko w oczy, przytulił najmocniej jak potrafił i pocałował tak gorąco i namiętnie, jak tylko był w stanie. Dzięki niemu moje życie zmieniło się o 180 stopni, nabrało sensu. Miałam jego i dla niego chciałam się starać, nasz związek trwał od niedawna, ale byłam pewna uczuć do niego. Kochałam go tak mocno jak tylko mogłam, bez niego byłam jak niebo bez gwiazd. Miałam nadzieje, że jemu i całemu One Direction się uda i wejdą na szczyt, byłam pełna nadziei na nowe jutro.


______________________________________

Hej dziewczyny .. Wiem, że tu dawno nie zagladaliśmy ... ale nie mamy zbytnio czasu ;/ ja pisałam przez cały ten czas prace na konkurs literacki a Julka miała zerwanie głowy w szkole ;/
Wybaczcie nam seriooo
Mam nadzieje, ze nie straciliśmy wielu czytelników :)

Ode mnie imagina możecie spodziewać się około soboty :)

No to do napisania ! :D