Dedykacja dla Horanowa13
Bardzo przepraszam ,że musiałaś tyle czekać słońce <3
Proszę przeczytajcie notkę pod imaginem. Bardzo mi zależy..
Proszę przeczytajcie notkę pod imaginem. Bardzo mi zależy..
Każdy ma problemy w domu, no ale bez przesady! Złapałam smycz i szybkim krokiem podpięłam ją o obrożę mojego wielkiego Husky'iego. Zostawiając w domu rodziców, brata i babcię otworzyłam bramkę i wyszłam zatrzaskując ją jak najmocniej potrafiłam.
Szłam szybkim krokiem nie zastanawiając się nawet gdzie idę. Chciałam być sama. W słuchawkach leciały moje ulubione dupstep'y, które skutecznie mnie rozluźniały. Miałam w domu problemy. Nie od dzisiaj , czy wczoraj, ale już od dłuższego czasu. Co się wydarzyło?
Wyobraźcie sobie ,że babcia się stała. Od kilku lat psuje nam święta. I tak było też tego roku. Zawsze miała jakieś swoje "ale" i kończyło się licznymi kłótniami. Jednego roku pokłóciła się ze mną o to jakie talerze mam rozkładać i prawie mnie nie zabiła , gdy rozkładałam te , która kazała mi mama rozłożyć. Oczywiście cała wina spadła na mnie.
W tym roku wigilia była spokojna, ale pierwszy dzień świąt nie zapowiadał się tak dobrze....
Około 2,5 godziny wcześniej.
Wstałam w wyśmienitym humorze. Były święta i o dziwo wszystko było takie spokojne i wesołe.
Zeszłam do salonu na śniadanie. Rodzice przywitali mnie szczerymi uśmiechami i aż kipiała od nas radość. Wszystko zmieniło się po telefonie brata mojej mamy. Staruszek nachlał się za bardzo i powiedział mojej mamie całą prawdę o tym, że kochana babcia i siostra mamy "spiskują" i jak okropnie mówią na naszą rodzinę.
Nowością nie było ,że babka z Kaliną źle mówią o nas. Ale ciosem poniżej pasa było, gdy babcia wygadywała jaka jej się straszna krzywda u nas dzieje. Według niej głodziliśmy ją , krzyczeliśmy, biliśmy i wiele innych.
Mama nie wytrzymała i zaraz po powrocie babki z kościoła (świętość ponad wszystko ;) powiedziała jej co o tym sądzi. Skończyło się kłótnią. Mama już dawno przyznała ,żer oprócz mnie , brata i taty nie ma innej rodziny. Na jej miejscu zrobiłabym to samo i też bym się wyparła takiej rodzinki.
Wpadłam w szał dopiero wtedy , gdy babcia usiadła z nami do stołu i zaczęła gadać jaka ona dobra , mając w buzi jedzenie. Wiedziała ,że tego nienawidzę , a dalej pieprzyła i pluła resztkami jedzenia.
Nie dokończyłam nawet jeść swojej porcji , tylko jak najszybciej wyszłam w ich otoczenia.
I tu wracamy do momentu , gdy wybiegam wściekła z domu.
*
Szłam naprawdę szybkim krokiem nie zważając na nic, aż dostrzegłam polną dróżkę kilka metrów przede mną. Oh, musiałam dość na koniec miasta. Bez wahania ruszyłam w stronę drogi. Szłam ,aż znalazłam w się w całkowitej otchłani. Wszędzie było pełno pól i lasów. To miejsce dla mnie. Szłam dalej, pod górkę , aż znalazłam się na jej "szczycie". Dostrzegłam stamtąd całe miasto.
Nie zastanawiając się dłużej zaczęłam krzyczeć. Wydzierać się jak szalona. Panowała nade mną furia i złość. Kiedy skończyłam, dostrzegłam ptaki, które pod wpływem moich krzyków wyleciały z lasów. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Momentalnie się odwróciłam. Przede mną stał wysoki blondyn z włosami postawionymi na żel. Miał na sobie skórzaną kurtkę z kożuchowymi kołnierzykami , jasne jeansy i białe Air Force'y.
- Wszystko w porządku?
- Nie.. - mruknęłam do niego , zła ,że w ogóle się do mnie odezwał.
- Chyba jednak coś się stało. Usłyszałem krzyk i...
- Po co w ogóle się do mnie odzywasz? Widzisz ,żebym była z ciąży i zaczęła rodzić? Albo ,żeby ktoś mnie zabijał?! To po ch*j ty stoisz? Mam problemy w domu i chciałam się wydrzeć. - krzyknęłam do niego , przestając nad sobą panować. Chłopak stał i się nie odzywał. Jedynie wpatrywał się we mnie zadziwiony. - Czemu jeszcze tu stoisz? Powiedziałam, że nic mi nie jest.
- Wiesz podoba mi się twój pomysł. Wyobraź sobie ,że też nie mam kolorowo. - powiedział i stanął obok mnie , wpatrując się w krajobraz miasta. - Też spróbuję krzyknąć okej? Możesz zatkać uszy, planuję głośno krzyczeć. - dodał, ale ja nawet nie drgnęłam. Nie zależało mi w tym momencie na niczym, a mój słuch był ostatnia rzeczą jaką mogłam się martwić.
Chłopak nabrał powietrza do ust i po chwili słyszałam jego głośny wrzask. Po raz kolejny ptaki wyleciały ze swoich miejsc na drzewach.
- Lepiej ci? -zapytałam.
- Trochę.. - mruknął. Spojrzałam na niego. Był cały czerwony i oddychał głośno. - Jestem Niall.
- [T.I] - odpowiedziałam. - Czekaj.. ty nie jesteś w tym zespole, One Direction?
- Tak, to ja. Przeszkadza ci to?
- Dzisiaj nic już mam gdzieś wszystko..
- W takim razie, mieszkasz niedaleko?
- Nie.. W sumie chyba się zgubiłam.
- Pomóc ci znaleźć drogę? - zapytał i spojrzał mi prosto w oczy. Miał takie błękitne tęczówki.
- Chyba sama nie dam rady - bąknęłam i ruszyliśmy.
- Powiesz mi , co robisz na obrzeżach miasta w pierwszy dzień świąt?
- Problemy rodzinne. Ale... mogę spytać cię o to samo.
- Miałem lecieć do rodziny, w Irlandii, ale wiatr wieje za mocno i odwołali mi lot.
- Przykro mi. Wiesz.. gdybym była tobą to bym się teraz bardzo cieszyła.
- A to dlaczego?
- Bo mnie już moje rodzina przerasta. Miesiąc temu rodzice prawie się rozwiedli, teraz znowu problemy z babcią. - zaczęłam się nerwowo śmiać. - Z nią to zawsze są problemy już od kilku lat.
- Nie może być aż tak źle...
Wtedy się otworzyłam. Opowiedziałam mu wszystko co działo się w mojej rodzinie od kilku lat. Rozpoczynając od tego co mi mama opowiadała o swoim dzieciństwie i traktowaniu babci ,aż po to jak się dzisiaj wkurwiłam. Niall był świetnym słuchaczem. Sam opowiedział mi dużo historii o swojej rodzinie. Żadne z nas nie miało zbyt wesoło. On z kolei wyznał ,że trudne jest jego życie. Nie widzi się z rodziną przez większość dni w roku. To smutne ,że nawet w święta nie będzie mógł ich zobaczyć..
- To tu.. - mruknęłam , kiedy znaleźliśmy się pod moim domem. Otworzyłam furtkę i wpuściłam przez nią psa, a sama zostałam jeszcze przy chłopaku. - Może chcesz wejść?
- Nie.. dziękuję. Nie chcę ,żeby twoi rodzice zdenerwowali się jeszcze bardziej niż są teraz.
- Oh, okej. W takim razie dziękuję Niall za wszystko.
- To co..? To już koniec i więcej się nie zobaczymy?
- Chyba tak.. Ale dziękuję, uświadomiłeś mi ,że rodzina jest ważna i bez niej byłoby o wiele gorzej.. - mruknęłam i bez zastanowienia przytuliłam się do chłopaka. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu oderwałam się od niego. - Żegnaj Niall -szepnęłam. Chłopak pochylił się lekko i musnął mój policzek.
- Żegnaj [T.I]...
W życiu nikomu nie jest łatwo. Problemy są , były i będą. Ważne jest żeby pamiętać o tym co najważniejsze i co tworzy nas samych. Miłość , radość, wsparcie .. Niall uświadomił mi ,że nie ważne co się stanie , mam dla kogo żyć i nic nie zabierze mi miłości dla najważniejszych osób w życiu....
Kochani... Dzisiaj Niall , w pierwszy dzień świat. Wiecie, ta opowieść nie jest przypadkowa. Takie cos zdarzyło się dzisiaj w moim domu i cholernie mi trudno było jeszcze godzinę temu. Ale pisząc to zrozumiałam swój błąd tak samo jak bohaterka tego imagina ;) Ale nie przejmujcie się mną , bo już lepiej <3
A teraz najważniejsze :
Życzę wam kochane moje myszki Wesołych i Szczęśliwych Świąt , z rodziną , bez kłótni i nieporozumień. Cieszcie się z małych rzeczy i nie martwcie się tym co was otacza. Zrozumcie , podobnie jak bohaterka , co jest najważniejsze i spędźcie te Święta szczęśliwie.
Kocham was, -K.