środa, 25 grudnia 2013

Niall + życzenia.

Dedykacja dla  Horanowa13 
Bardzo przepraszam ,że musiałaś tyle czekać słońce <3

Proszę przeczytajcie notkę pod imaginem. Bardzo mi zależy..




         Wybiegłam z domu czując jak robię się cała czerwona. Wszystko aż we mnie huczało z wściekłości.
       Każdy ma problemy w domu, no ale bez przesady! Złapałam smycz i szybkim krokiem podpięłam ją o obrożę mojego wielkiego Husky'iego. Zostawiając w domu rodziców, brata i babcię otworzyłam bramkę i wyszłam zatrzaskując ją jak najmocniej potrafiłam.
       Szłam szybkim krokiem nie zastanawiając się nawet gdzie idę. Chciałam być sama. W słuchawkach leciały moje ulubione dupstep'y, które skutecznie mnie rozluźniały. Miałam w domu problemy. Nie od dzisiaj , czy wczoraj, ale już od dłuższego czasu. Co się wydarzyło?
   
      Wyobraźcie sobie ,że babcia się stała. Od kilku lat psuje nam święta. I tak było też tego roku. Zawsze miała jakieś swoje "ale" i kończyło się licznymi kłótniami. Jednego roku pokłóciła się ze mną o to jakie talerze mam rozkładać i prawie mnie nie zabiła , gdy rozkładałam te , która kazała mi mama rozłożyć. Oczywiście cała wina spadła na mnie.
       W tym roku wigilia była spokojna, ale pierwszy dzień świąt nie zapowiadał się tak dobrze....

Około 2,5 godziny wcześniej. 

    Wstałam w wyśmienitym humorze. Były święta i o dziwo wszystko było takie spokojne i wesołe. 
      Zeszłam do salonu na śniadanie. Rodzice przywitali mnie szczerymi uśmiechami i aż kipiała od nas radość. Wszystko zmieniło się po telefonie brata mojej mamy. Staruszek nachlał się za bardzo i powiedział mojej mamie całą prawdę o tym, że kochana babcia i siostra mamy "spiskują" i jak okropnie mówią na naszą rodzinę. 
     Nowością nie było ,że babka z Kaliną źle mówią o nas. Ale ciosem poniżej pasa było, gdy babcia wygadywała jaka jej się straszna krzywda u nas dzieje. Według niej głodziliśmy ją , krzyczeliśmy, biliśmy i wiele innych.
      Mama nie wytrzymała i zaraz po powrocie babki z kościoła (świętość ponad wszystko ;) powiedziała jej co o tym sądzi. Skończyło się kłótnią. Mama już dawno przyznała ,żer oprócz mnie , brata i taty nie ma innej rodziny. Na jej miejscu zrobiłabym to samo i też bym się wyparła takiej rodzinki. 
      Wpadłam w szał dopiero wtedy , gdy babcia usiadła z nami do stołu i zaczęła gadać jaka ona dobra , mając w buzi jedzenie. Wiedziała ,że tego nienawidzę , a dalej pieprzyła i pluła resztkami jedzenia. 
      Nie dokończyłam nawet jeść swojej porcji , tylko jak najszybciej wyszłam w ich otoczenia. 

     I tu wracamy do momentu , gdy wybiegam wściekła z domu. 

     *

         Szłam naprawdę szybkim krokiem nie zważając na nic, aż dostrzegłam polną dróżkę kilka metrów przede mną. Oh, musiałam dość na koniec miasta. Bez wahania ruszyłam w stronę drogi. Szłam ,aż znalazłam w się w całkowitej otchłani. Wszędzie było pełno pól i lasów. To miejsce dla mnie. Szłam dalej, pod górkę , aż znalazłam się na jej "szczycie". Dostrzegłam stamtąd całe miasto. 
        Nie zastanawiając się dłużej zaczęłam krzyczeć. Wydzierać się jak szalona. Panowała nade mną furia i złość. Kiedy skończyłam, dostrzegłam ptaki, które pod wpływem moich krzyków wyleciały z lasów.  Nagle usłyszałam za sobą kroki. Momentalnie się odwróciłam. Przede mną stał wysoki blondyn z włosami postawionymi na żel. Miał na sobie skórzaną kurtkę z kożuchowymi kołnierzykami , jasne jeansy i białe Air Force'y. 
- Wszystko w porządku?
- Nie.. - mruknęłam do niego , zła ,że w ogóle się do mnie odezwał. 
- Chyba jednak coś się stało. Usłyszałem krzyk i...
- Po co w ogóle się do mnie odzywasz? Widzisz ,żebym była z ciąży i zaczęła rodzić? Albo ,żeby ktoś mnie zabijał?! To po ch*j ty stoisz? Mam problemy w domu i chciałam się wydrzeć. - krzyknęłam do niego , przestając nad sobą panować. Chłopak stał i się nie odzywał. Jedynie wpatrywał się we mnie zadziwiony. - Czemu jeszcze tu stoisz? Powiedziałam, że nic mi nie jest.
- Wiesz podoba mi się twój pomysł. Wyobraź sobie ,że też nie mam kolorowo. - powiedział i stanął obok mnie , wpatrując się w krajobraz miasta. - Też spróbuję krzyknąć okej? Możesz zatkać uszy, planuję głośno krzyczeć. - dodał, ale ja nawet nie drgnęłam. Nie zależało mi w tym momencie na niczym, a mój słuch był ostatnia rzeczą jaką mogłam się martwić. 

     Chłopak nabrał powietrza do ust i po chwili słyszałam jego głośny wrzask. Po raz kolejny ptaki wyleciały ze swoich miejsc na drzewach. 
- Lepiej ci? -zapytałam. 
- Trochę.. - mruknął. Spojrzałam na niego. Był cały czerwony i oddychał głośno. - Jestem Niall.
- [T.I] - odpowiedziałam.  - Czekaj.. ty nie jesteś w tym zespole, One Direction?
- Tak, to ja. Przeszkadza ci to?
- Dzisiaj nic już mam gdzieś wszystko..
- W takim razie, mieszkasz niedaleko? 
- Nie.. W sumie chyba się zgubiłam. 
- Pomóc ci znaleźć drogę? - zapytał i spojrzał mi prosto w oczy. Miał takie błękitne tęczówki. 
- Chyba sama nie dam rady - bąknęłam i ruszyliśmy. 
- Powiesz mi , co robisz na obrzeżach miasta w pierwszy dzień świąt?
- Problemy rodzinne. Ale... mogę spytać cię o to samo. 
- Miałem lecieć do rodziny, w Irlandii, ale wiatr wieje za mocno i odwołali mi lot. 
- Przykro mi. Wiesz.. gdybym była tobą to bym się teraz bardzo cieszyła.
 - A to dlaczego?
- Bo mnie już moje rodzina przerasta. Miesiąc temu rodzice prawie się rozwiedli, teraz znowu problemy z babcią. - zaczęłam się nerwowo śmiać. - Z nią to zawsze są problemy już od kilku lat. 
- Nie może być aż tak źle... 
      Wtedy się otworzyłam. Opowiedziałam mu wszystko co działo się w mojej rodzinie od kilku lat. Rozpoczynając od tego co mi mama opowiadała o swoim dzieciństwie i traktowaniu babci ,aż po to jak się dzisiaj wkurwiłam. Niall był świetnym słuchaczem. Sam opowiedział mi dużo historii o swojej rodzinie. Żadne z nas nie miało zbyt wesoło. On z kolei wyznał ,że trudne jest jego życie. Nie widzi się z rodziną przez większość dni w roku. To smutne ,że nawet w święta nie będzie mógł ich zobaczyć.. 
 - To tu.. - mruknęłam , kiedy znaleźliśmy się pod moim domem. Otworzyłam furtkę i wpuściłam przez nią psa, a sama zostałam jeszcze przy chłopaku. - Może chcesz wejść? 
- Nie.. dziękuję. Nie chcę ,żeby twoi rodzice zdenerwowali się jeszcze bardziej niż są teraz. 
- Oh, okej. W takim razie dziękuję Niall za wszystko. 
- To co..? To już koniec i więcej się nie zobaczymy?
- Chyba tak.. Ale dziękuję, uświadomiłeś mi ,że rodzina jest ważna i bez niej byłoby o wiele gorzej.. - mruknęłam i bez zastanowienia przytuliłam się do chłopaka. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu oderwałam się od niego. - Żegnaj Niall -szepnęłam. Chłopak pochylił się lekko i musnął mój policzek.
- Żegnaj [T.I]... 

     W życiu nikomu nie jest łatwo. Problemy są , były i będą. Ważne jest żeby pamiętać o tym co najważniejsze i co tworzy nas samych. Miłość , radość, wsparcie .. Niall uświadomił mi ,że nie ważne co się stanie , mam dla kogo żyć i nic nie zabierze mi miłości dla najważniejszych osób w życiu.... 



Kochani... Dzisiaj Niall , w pierwszy dzień świat. Wiecie, ta opowieść nie jest przypadkowa. Takie cos zdarzyło się dzisiaj w moim domu i cholernie mi trudno było jeszcze godzinę temu. Ale pisząc to zrozumiałam swój błąd tak samo jak bohaterka tego imagina ;) Ale nie przejmujcie się mną , bo już lepiej <3 

A teraz najważniejsze : 

Życzę wam kochane moje myszki Wesołych i Szczęśliwych Świąt , z rodziną , bez kłótni i nieporozumień. Cieszcie się z małych rzeczy i nie martwcie się tym co was otacza. Zrozumcie , podobnie jak bohaterka , co jest najważniejsze i spędźcie te Święta szczęśliwie. 

Kocham was, -K. 




        

niedziela, 22 grudnia 2013

Louis

Cześć <3
Tak jak obiecałam to dodaje świątecznego Louis'a. Jakoś tak chciałam o nim napisać, może dlatego ,że za dwa dni ma urodziny. 

A dzisiaj serdeczne życzenia dla mojej przyjaciółki Klaudii.
Kochanie ten imagin jest dla ciebie ;*



     Od wielu lat wszystkie święta spędzałam rutynowo. Sprzątałam dom , pomagałam rodzicom w gotowaniu , a potem była kolacja i spędzanie kolejnych dni na jedzeniu i odpoczywaniu.  Te święta miały być inne.
      W tym roku wkroczyłam na drogę dorosłości. Skończyłam studia i pod koniec wakacji urządzałam już swoje mieszkanie w Doncaster. Życie w Londynie było wspaniałe , ale nie mogłam już dłużej tam mieszkać. Było zdecydowanie za głośno, tłoczno i nie przyjemnie. Najtrudniejszą rzeczą dla mnie było pożegnanie rodziców i brata. Reszta była tylko wisienką na torcie.
     Doncaster nie było aż takie duże jak Londyn. Moje mieszkanie mieściło się w przepięknej dzielnicy i aż sama nie wierzyłam, że tak mało za nie zapłaciłam. Gdyby nie pomoc rodziców , nigdy nie zrobiłabym takiego wielkiego kroku. Jednak mój domek był za duży , bym mogła spłacać wszystkie rachunki sama. Musiałam znaleźć współlokatora.
     Poszukiwania rozpoczęłam kilka dni po przeprowadzce. Był tydzień do świąt, a ja wpadałam na to by porozwieszać ulotki blisko galerii. Przecież wtedy kręci się tam mnóstwo ludzi i większa szansa na to, że ktoś się do mnie zgłosi.
   
     Lubiłam chodzić w takie dni po mieście. Wszędzie było tak kolorowo i świątecznie. Szczególnie ,że w te święta miałam być sama.
- Przepraszam.. - usłyszałam za sobą cichutki głosik. Odwróciłam się, a za mną stała nie wysoka blondynka z kawałkiem papieru w rękach. Na oko miała może z 18 lat.
- Mogę ci w czymś pomóc?
- Widziałam jak rozwieszasz te plakaty. - powiedziała i pokazała mi ulotkę , którą sama sporządziłam. - Chciałam zadzwonić, ale zobaczyłam dokąd zmierzasz i...
- Okej -mruknęłam tym samym przerywając jej monolog.  - Może pójdziemy gdzieś do kawiarni i pogadamy?
- Z chęcią. - uśmiechnęła się blondynka. - Przy okazji jestem Lottie.
- Miło mi cię poznać, jestem [T.I]. Znasz tu jakąś dobrą kawiarnię?
- Pewnie. Chodź -zaśmiała się i ruszyłyśmy w stronę centrum miasta.
~*~

- LOTTIE! -krzyknęłam z salonu.
- Co?
- Chcesz naleśniki czy gofry?
- Rany jak ja cię kocham - powiedziała wchodząc za mną do kuchni.
- Czyli co mam zrobić? -zaśmiałam się.
    Mieszkałam z dziewczyną już od ponad 5 dni. Dziewczyna okazała się być bardzo rozmowną wariatką. Wprowadziła się do mnie już następnego dnia po naszym spotkaniu. Wiedziałam ,że nie mogła być kimś złym. Czułam ,że od pierwszego wejrzenia zawarłyśmy między sobą silną więź.
- [T.I] ?
- Słucham?
- Święta już za niedługo, a ja mam takie pytanie...
- Lottie, nie stresuj się, tylko powiedz co ci stoi na sercu.
- Dobrze, ale chodźmy usiąść.
- Okej.

      Przeszłyśmy obok wysepki i dotarłyśmy do salonu.
- Nigdy nie pytałaś mnie dlaczego tak bardzo chciałam tu mieszkać.. - zaczęła. - Wiesz..W poprzednim roku nie było mi łatwo. Nikomu, kto stracił swoich rodziców nie byłoby łatwo. - powiedziała, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. - Wracali z wspólnych wakacji z Florydy. I pieprzony samolot się rozbił zabierając mi i mojemu rodzeństwu rodzinę. [T.I] nie płacz.. - mruknęła przytulając mnie. Już jest lepiej. Ale.. pewnie zastanawiasz się do czego zmierzam. Tu kiedyś mieszkałam. - powiedziała , a mnie zatkało. Mieszkałam w jej dawnym domu?! - Po śmierci rodziców, młodsze siostry zamieszkały z wujostwem w Irlandii. Ja nie chciałam tam jechać. Mój brat, chciał jak najszybciej sprzedać dom, żeby odsunąć od siebie przeszłość. Dlatego tak tanio go kupiłaś. Do pełnoletności zostało mi kilka miesięcy , więc mieszkałam ze starszym bratem w Londynie. Ale jak się dowiedziałam, że go kupiłaś musiałam wrócić. I strasznie ci dziękuję za to ,że dałaś mi szansę. -uśmiechnęła się przez łzy.
- Oh Lo, tak strasznie mi przykro..
- Niech nie będzie. Znowu tu jestem. I mam pytanie.
- Tak skarbie?
- Czy na święta .. może tu przyjechać mój brat.? Dziewczynki nie przylecą , wujek twierdzi ,że to by było zbyt bolesne dla nich , by tu wracać. A Louis to jedyna moja rodzina, która zgodziła się tu przyjechać.
- Oczywiście ,że tak przecież to też twój dom- powiedziałam.
- Dziękuję. - mruknęła i ponownie mnie przytuliła.
- Trzymasz się?
- Oczywiście.
- To co, dwa dni do świąt , a my nie mamy choinki, ani niczego ugotowanego. Idziemy na zakupy?

~*~

- [T.I] jak ty przepięknie wyglądasz! - krzyknęła Lo, wchodząca do mojego pokoju. Miałam na sobie granatową sukienkę do kolan , czarne szpilki i lekki makijaż. Gdyby nie blondynka nigdy bym się tak nie ubrała, ale dziewczyna wybłagała mnie, tłumacząc się tym, że to wigilia. Sama ona nie pozostawała w tyle. Długonoga ubrana w bezową sukienkę także przed kolano i białe szpilki. Wyjątkowo nawet miała loki.
- To popatrz na siebie. - zaśmiałam się i ją przytuliłam. - Jutro ubieramy to ,co ja ci powiem ,że ubieramy. - mruknęłam jej do ucha i zaczęłyśmy się śmiać.
- Louis zaraz powinien być. - westchnęła poprawiając włosy w lusterku.
- Powinnam coś o nim wiedzieć?
- Ma dzisiaj urodziny, ale nie przejmuj się kupiłam mu prezent za nas obydwie.
- Okejj... A ile on ma lat?
- 23 tyle co ty staruchu.
- Dzięki - uśmiechnęłam się udając obrażoną. - chodź lepiej na dół, musimy jeszcze wyciągnąć pierniki z piekarnika.
- Dobra.. - mruknęła i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. - Oh! - pisnęła. - To na pewno on!
- Idź go wpuść i każ mu siadać do stołu, a ja pójdę po pierniki.

      Weszłam do kuchni i od razu podeszłam do piekarnika. Smakołyki były już gotowe i trzeba było je wyciągnąć do ostudzenia. Usłyszałam za sobą kroki, i będąc pewna ,że to Lo zaczęłam do niej mówić, co ma jeszcze zrobić, w tym samym czasie okładając blaszkę pod okno. W momencie, gdy się odwróciłam wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę i ujrzałam szare oczy wpatrujące się we mnie bez większego zażenowania.
- Ty jesteś [T.I] prawda?
- Tak, a ty Louis?
- We własnej osobie.
- Wiesz, kazałam Lottie usadzić cię przy stole, ale chyba tego nie zrobiła...
- Jej chłopak przyjechał ją odwiedzić zgubiła gdzieś głowę po drodze. - zaśmiał się.
- Oh, przepraszam, ale nie przeszkadza ci przebywanie tu? Równie dobrze możemy pójść do rest...
- Ciiii - mruknął zatykając mi usta palcem. - Jest okej. Jestem ci wdzięczny za to ,że pozwoliłaś mojej szalonej siostrze tu mieszkać.
- Przyjemność po mojej stronie. A teraz siadaj do stołu i wołaj Lo.
- Okej -zaśmiał się i wyszedł. Osz ty w dupę jeża, Lo czemu nie powiedziałaś ,że masz takiego zajebistego brata?!

~*~
- [T.I.] wychodzę, zaopiekuj się Louis'em dobrze?
- Spoko foko - powiedziałam wychodząc z łazienki. - Jesteś nie możliwa.. - mruknęłam patrząc na jej strój. - Obiecałaś ,że ubierzesz się tak, jak ci powiedziałam. - mruknęłam. Miałyśmy mieć dzisiaj na sobie legginsy w renifery i inne kolorowe wzorki i za duże swetry, ale jak widać tylko ja to miałam. Moja Lottie ubrana była po raz kolejny w sukienkę.
- Jak wrócę - powiedziała i pożegnałyśmy się buziakiem w policzek.
- Super , zostaje sama z panem przystojnym.. - westchnęłam sama do siebie.
- Ja bym się cieszył.. - usłyszałam i momentalnie się odwróciłam. Louis stał nonszalancko opierając się o framugę drzwi. Wertując wzrokiem każdy centymetr mnie. - Pomyślałem sobie, że skoro Lottie wychodzi obejrzelibyśmy jakiś film?
- Czemu nie.. - mruknęłam , za wszelką cenę próbując ukryć moje rumieńce.
- Więc zapraszam. - powiedział i oparł swoją rękę na klatce piersiowej, dając mi znak ,żebym złapała go "pod rękę".  - Wiesz, tak sobie myślałem, czy nie chciałabyś się ze mną umówić?  ŻE CO ?
- Słucham?
- No tak. Podobasz mi się i chciałbym cię lepiej  poznać.
- W takim razie... w porządku. Ah i zapomniałabym , Wszystkiego Najlepszego za wczoraj.. - mruknęłam zawstydzona.
- Dziękuję. - powiedział i pocałował mnie lekko w policzek.

    Jeśli to nie były najlepsze święta we wszechświecie to nie wiem , które były... heh ;) 

-----------------------------------------------------------

Kochani! Jak obiecałam tak jest ! <3

Wszystkim życzę serdecznie WESOŁYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA, PEŁNEGO RADOŚCI I RODZINNEJ ATMOSFERY. <3

KOCHAM - K <33




czwartek, 19 grudnia 2013

PONAD 50 TYSIĘCY ;))

      Kochani osiągnęłyśmy już ponad 5 tysięcy wejść. Jesteśmy SUUUUPPPEERR wdzięczne i przepraszamy za tak długą przerwę. Niestety to jest właśnie to ,że szkoła i głupie zmęczenie.

     Obiecuję ,że wraz z rozpoczęciem przerwy świątecznej dodam kilka imaginów. Pamiętajcie ,że możecie składać zamówienia !!

      Życzyć wam wesołych świąt jeszcze nie będę , bo dodam jeszcze parę notek. W końcu wyluzuję się trochę i może najdzie mnie wena ;)))

 JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ;<<

CZEKAJCIE NA ŚWIĄTECZNEGO IMAGA W NIEDZIELĘ !! <3
KISSES, -K <3